masoneria w kościele katolickim golgota beskidów czyli masońska droga krzyżowa
Świątynia Salomona symbolizuje masonerię. Pierwsza Świątynia Jerozolimska jest alegorycznym odniesieniem do „Świątyni Ludzkości” nad którą pracują masoni. Wierzą oni, że w symbolu tej świętej budowli zawarta jest zasada i cel wolnomularstwa, masoneria czuje się bowiem powołana do doskonalenia człowieka.
Matyska. To szczyt (609m n.p.m.) pomiędzy miejscowościami Przybędza i Radziechowy z charakterystycznym, widocznym z daleka, Krzyżem Milenijnym. Właśnie “dzięki” temu krzyżowi szczyt znajdziemy w wykazie odznaki Krzyż na górskim szlaku, o której możecie poczytać [ tutaj ]. Szczyt znany jest też z innego powodu.
Смотрите онлайн OZEMPIC - cudowny zastrzyk_ Czy może marketingowe.. 37 мин 1 с. Видео от 5 ноября 2023 в хорошем качестве, без регистрации в бесплатном видеокаталоге ВКонтакте! 11 — просмотрели.
CZ.1 MASONERIA W KOŚCIELE KATOLICKIM. GOLGOTA BESKIDÓW, CZYLI MASOŃSKA DROGA KRZYŻOWA. 45:28 . Видео от Gabriela Nowak. 1:02:50 . Globalny Kryzys. Jest
Wycieczka na "Golgotę Beskidów". Wychodzimy od naszego hostelu "Cis" na górę Matyska 906 mnpm. Przewodnik Tadeusz Gołuch prowadzący Zbigniew Śliwiński.Więcej
nonton film charlie and the chocolate factory subtitle indonesia. Tekst znaleziony w sieci i przesłany mi przez znajomego. Dzięki serdeczne Wieśku. Autorki nie udało mi się ustalić. Zdjęcia znajdujące się w oryginalnym artykule musiałem, co prawda, zmienić na posiadające swój link, ale są one wyraźniejsze od tych wcześniejszych wklejonych. Golgota Beskidów Znajomi z Beskidu Żywieckiego od dawna próbują mnie zaprosić do wsi Radziechowy. Wieś to piękna i warta na pewno odwiedzenia. Ale zima, śniegi, niedogodności w podróży mnie ciągle zniechęcały, więc aby mnie zachęcić, owi znajomi przysłali mi zdjęcia z powstającej tam Drogi Krzyżowej. I wtedy dopiero zainteresowałam się tym, co tam powstaje. Traf chciał, że zdjęcia zaczęłam oglądać „w odwrotnej kolejności”. To znaczy – poczynając od stacji XIV. To przesądziło o moim zainteresowaniu dla tej „drogi krzyżowej” i o badaniach nad kolejnymi stacjami, które trwały dość długo. Otworzyłam zdjęcie, przyjrzałam się i natychmiast w mojej głowie powstało skojarzenie: Antoine de Saint-Exupéry. Sama siebie upomniałam: zaraz, zaraz, a co ma do tego Saint-Exupéry? Dlaczego pierwsze skojarzenie, gdy patrzę na tę stację jest akurat Saint-Exupéry? No oczywiście – Mały Książe i rysunek węża, który połknął słonia. Dokładnie węża boa, który trawi słonia. Jeśli ktoś nie pamięta dokładnie rysunku – na wszelki wypadek go umieszczam. I oczywiście zdjęcie stacji XIV. Podobieństwo jest ogromne. Martwe ciało Pana jest w brzuchu węża, który zwinął się i wystawił na samej górze swoją paszczę. O gatunku węża przesądzać nie mogę. Mam wrodzony wstręt do węży i nawet oglądanie ich na zdjęciach jest dla mnie nieprzyjemne, więc nie bardzo potrafię powiedzieć czy ten ze stacji XIV to boa czy pyton. Nie wiem który z nich w czasie trawienia ofiary zawija głowę do góry. Nie jest to zresztą istotne w tym przypadku. Istotne jest pytanie – dlaczego umieszczono Pana Jezusa w brzuchu węża? Droga krzyżowa, o której mowa w tym artykule, jest dziełem prof. Czesława Dźwigaja. Artyści, jak powszechnie wiadomo, mogą mieć pewien margines dowolności w ukazywaniu swojej wizji nawet w obrazach religijnych. Obowiązuje ich jednak używanie takiej symboliki, która jest czytelna dla każdego wiernego, mało tego – obowiązuje stosowanie takiej symboliki, która jest zgodna z tradycją Kościoła. Pod tym względem Kościół nigdy nie był tak rygorystyczny, jak Cerkiew Prawosławna, gdzie przekroczenie pewnych, jasno wyrażonych kanonów, dyskwalifikowało nie tylko ikonę, ale i artystę. To wszystko niestety uległo rozprężeniu i rozluźnieniu, wystarczy popatrzeć na to co się dzieje w nowych kościołach czy nawet cerkwiach. Oczywiście twórca ma swoje prawa, ale nie może to być na szkodę wiary i wierzących, a nade wszystko nie można dopuścić do obrazy Boga i świętokradztwa. I jeszcze jedna uwaga – de gustibus non est disputandum. Muszę to zaznaczyć, bowiem nie zamierzam tu oceniać wartości artystycznych stacji i nie chcę by ktoś mi zarzucił, że „się czepiam”, ponieważ nie umiejąc zrozumieć nowoczesnej sztuki, nie potrafię też zrozumieć i przesłania artysty. Nie chodzi o to czy mnie się podoba, czy nie – chodzi o to, że stacje urągają wszystkim kanonom religijnym i są wręcz manifestacją nienawiści do Chrystusa. A nad czymś takim nie można przejść spokojnie. Przesłanie artysty bowiem jest aż za nadto czytelne i niestety nie ma wiele wspólnego z chrześcijaństwem. Zacznijmy więc od początku. Przyglądając się uważnie stacjom drogi krzyżowej, zwanej Golgotą Beskidów, możemy znaleźć bez wielkiego trudu wiele symboli masońskich. Tak dużo, że człowiek zaczyna się zastanawiać jak mogło dojść do tego, że projekt i wykonanie przyjęto. Co prawda masoni zawsze, jeśli w jakikolwiek sposób byli zaangażowani w budowę czy malowanie kościoła, starali się przemycić jakiś swój symbol, zaznaczyć w jakiś sposób swoją obecność. Stąd możemy spotkać nawet w starych i pięknych kościołach jakąś gwiazdę sześcioramienną, słońce promieniste czy punkt w kole. Są jednak na ogól nie eksponowane, właśnie „przemycone” i nie kierują na siebie całej uwagi wiernych. Tutaj jest inaczej. Cały problem z symboliką masońską polega na tym, że wykorzystuje ona symbole innych religii, wśród których nader często są chrześcijańskie. Pojawia się więc pytanie – kiedy mamy do czynienia z symboliką masońską, a kiedy z chrześcijańską? Oglądając stacje Golgoty Beskidów można w pierwszej chwili się zastanawiać z jaką symboliką mamy tu do czynienia. Jednak powtórne obejrzenie nie zostawia miejsca na żadne wątpliwości. Mamy do czynienia nie tylko z przemycaniem symboli masońskich, mamy do czynienia z czymś znacznie gorszym – z pogardą dla wiernych, wyśmianiem Chrystusa Pana, wreszcie – z pogardą dla samego Boga. Albert Pike, słynny mason 33 stopnia, suwerenny Wielki Komandor Południowej Jurysdykcji Rytu Szkockiego dawnego i uznanego dla USA, w swojej znanej pracy Morals and Dogma, poświęconej studiom i przemyśleniom na temat symboliki poszczególnych stopni tego obrządku, podkreśla, że masoneria używa fałszywych wyjaśnień i interpretacji symboli, aby oszukiwać tych, którzy zasługują tylko na to, aby być oszukiwanymi1. Komentuje to Norbert Wojtowicz, podkreślając, że powinno się pamiętać o tzw. języku samoautoryzacji. Oznacza to, że tajemnicę pozna tylko ten, kto zdolny jest ją zrozumieć. Profani nie zrozumieją, zrozumieć mogą tylko ci, którzy są tego godni. Jest to najwyraźniej nawiązanie do wszelkiej wiedzy ezoterycznej, w tym przypadku – do symboliki, związanej z ezoteryzmem. W związku z tym należy podkreślić, że to co my jesteśmy w stanie wyczytać z symboliki Golgoty Beskidów może być ograniczone w stosunku do zamierzeń twórcy (twórców?). Jedno jest całkowicie pewne – dla „profanów” przeznaczone jest odczytywanie na wzór prawdziwej Drogi Krzyżowej, dla tych co potrafią jako tako rozeznać w symbolice masońskiej odsłania się pewna wizja pogardy i nienawiści do Kościoła, a szczególnie do Chrystusa Pana. Prawdopodobnie „wtajemniczeni” będą mogli odczytać przekaz pełniej i kto wie czy przed nimi nie odsłoni się przekaz nie tylko urągający a jeszcze jakiś inny. Nie mogę wnioskować jaki to przekaz jest skierowany do wyżej wtajemniczonych, mogę tylko mieć pewność, że taki istnieje. Opieram swą pewność na źródłach, traktujących o zagadnieniu masonerii, w których wielokrotnie podkreślane jest, że takie przekazy istnieją2. Znawcy „świętych tajemnic” zrozumieją więcej, my musimy się zadowolić tym, co dostępne jest dla zwykłego badacza. Fakt zaś że to, co jest nam dostępne urąga Bogu - trzeba upowszechnić, ostrzec wiernych i o ile to jest możliwe przeciwdziałać, by nie dochodziło do aktów, nawet bezwiednie obrażających Boga. Zacznijmy teraz po kolei oglądać stacje Golgoty Beskidów. Wskażemy tylko na najbardziej niepokojące symbole, na takie, które są najbardziej czytelne nawet dla pogardliwie zwanych przez masonów „profanów”. Zdjęcia, które siłą rzeczy musimy dołączyć, muszą być na potrzebę strony internetowej odpowiednio „odchudzone”, więc nie będą gatunkowo najlepsze, ale pozwolą nam zorientować się w układzie symboliki. Uwaga - prawie każde zdjęcie można powiększyć! Proszę nacisnąć na nie prawym guzikiem myszki i wyselekcjonować - pokaż obraz. Stacja I: Po lewej stronie umieszczony jest widok ogólny, po prawej – misa, która jest w rękach Piłata. Proszę zwrócić uwagę na węża. Z tym wężem będziemy mieli jeszcze nie raz do czynienia. Jego głowę widać w sposób zakamuflowany na powrozach krępujących ręce Pana Jezusa. Wąż – przypomnijmy - to symbol zła i nienawiści, podstępu, wreszcie szatana. W stacji I podtrzymuje misę i oplata ręce Jezusa. Tu jeszcze to może być zrozumiałe jako personifikacja zła, które zaprowadzi Jezusa na Krzyż. Ale w stacji XIV ten sam wąż połknie ciało Chrystusa, przypieczętuje niejako swoje dzieło, jako dzieło ostateczne. A co oznacza biała złamana kolumna? Może ona wskazywać na symbol śmierci lub na ucznia wolnomularza, a także być zakamuflowanym obrazem stosunku Czemu te symbole maja służyć? Wyjaśni się to, gdy będziemy śledzić kolejne stacje. Stacja II No cóż – wydawałoby się, że wszystko jest w porządku. Ale to tylko na pierwszy rzut oka. Za Panem Jezusem widać dwie piramidy. Jedna jest sześciopoziomowa, druga – ośmio. Szóstka to liczba grzechu, ósemka zaś jest symbolem dążenia do przyszłego mistycznego świata4. Dłuższe ramie krzyża znajduje się pomiędzy tymi piramidami. Dlaczego? Może to znowu być symbol falliczny, albo też symbol zniszczenia krzyża przez „trzymające go” piramidy. Dodajmy, że mają one podstawy trójkątne – są więc symbolem doskonałości. Dlaczego krzyż zaledwie opiera się o dłoń Jezusa? Stacja przecież ma nazwę: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona. Choć tu nazwana jest Przyjęcie krzyża. Dlaczego? Wizja artysty? Symbol? I proszę zwrócić uwagę – wszechobecny wąż jest – tym razem na sznurze, którym przywiązane jest ubranie Jezusa. Jedna końcówka sznura to frędzle, a druga znowu imituje głowę węża. Coś tu jest niejasne – sznur z frędzlami to znak jedności masońskiej. Jak to odczytać? Czy to oznacza, że zło oplatało Jezusa i prowadzi go na śmierć? Czy jednak nie jest tak, że to zło wtopiło się w sznur jedności i jest jego częścią. Kto skazuje Jezusa na śmierć? Czy to jest ten sam wąż, który podtrzymuje misę Piłata? Stacja III Co to jest za drzewo, które jakby patrzyło, jakby przyglądało się upadającemu Jezusowi? Jest to wierzba jakby wypalona w środku, jakby rażona piorunem. Wypalenie ma zarys sylwetki ludzkiej, a gałęzie sugerują jakby ręce, mnóstwo rąk, które rozpościerają się nad padającym Jezusem. Skąd ja znam takich drzewo-ludzi? I tu sięgnięto po chrześcijaństwo, tym razem po wielką literaturę. Przecież ludzie przemienieni w suche drzewa znajdują się w II części VII kręgu Piekła Dantego (pieśń XIII). To są samobójcy, którzy w ten sposób zostali ukarani. Sugestia? Wizja Artysty? Czy pewność, że mało kto skojarzy tę stację z poematem Dantego? Co to jest za drzewo, które jakby patrzyło, jakby przyglądało się upadającemu Jezusowi? Jest to wierzba jakby wypalona w środku, jakby rażona piorunem. Wypalenie ma zarys sylwetki ludzkiej, a gałęzie sugerują jakby ręce, mnóstwo rąk, które rozpościerają się nad padającym Jezusem. Skąd ja znam takich drzewo-ludzi? I tu sięgnięto po chrześcijaństwo, tym razem po wielką literaturę. Przecież ludzie przemienieni w suche drzewa znajdują się w II części VII kręgu Piekła Dantego (pieśń XIII). To są samobójcy, którzy w ten sposób zostali ukarani. Sugestia? Wizja Artysty? Czy pewność, że mało kto skojarzy tę stację z poematem Dantego? Zacytujmy jeszcze raz za N. Wojtowiczem5: Wystarczy spojrzeć na klasyczny tok przekazu, charakterystyczny dla szkoły askenazyjskiej, gdzie piszący z reguły nie wtajemnicza czytelnika w niektóre źródła uważając, że „jeśli nie wiesz czyj wiersz cytuję to tym gorzej dla ciebie.” Wydaje się nam, że możemy bez obawy o popełnienie błędu stwierdzić, że tu twórca „cytuje” Dantego. Nie jest możliwe, by nie znał ilustracji Gustawa Doré do Piekła Dantego. Drzewo w stacji III jest wyraźnie nimi inspirowane, z jedna różnicą – tamte drzewa mają suche gałęzie. I na ich gałęziach Harpie wija swoje gniazda. To drzewo zaś ma listki. Oczywiście tych listków jest 33, gałęzi jest 10, a wszystkie skierowane są na wschód, co jest świętym kierunkiem w symbolice masońskiej. Na tych gałęziach siedzą wróble, które jak podaje cytowany już Słownik Kopalińskiego, są symbolem rozwiązłości i diabła. Mamy więc drzewo, które ma nam sugerować, że Jezus jest po prostu zwykłym samobójcą. Życie jednak jest, lecz nie tam, gdzie wskazuje Jezus, a tam gdzie prowadzi ktoś inny – liczba 33 nie może być w tym przypadku kojarzona z wiekiem Chrystusa Pana, jest to jawny symbol masoński, a wróbelki, tak bardzo niepozorne i zdawałoby się wesołe ptaki, maja sugerować, że nauka Jezusa nie prowadzi do życia, a do samozniszczenia. Przesada. Na pewno nie – ta idea pojawi się w innym wymiarze już za chwilę – w stacji IV. Stacja IV Dziwne to spotkanie z Matką. Dlaczego Matka stoi niżej? Czyżby tu odgrywała rola symbolika stopni masońskich? Matka stoi na pierwszym stopniu, a Pan Jezus na trzecim. Co tu jest zakodowane? A czym są te polówki jednej jakby całości? Brama? Łupinki nasiona, które pękło? Dlaczego koniec krzyża jest znowu pomiędzy dwoma częściami tej domniemanej bramy? To pytania otwarte. Przyjrzyjmy się jednak kolejno skrzydłom bramy. Symetrycznie maja przedstawione sceny, które dla przeciętnego wiernego, szczególnie dla takiego, który idzie z pielgrzymką i chce pobożnie odprawić Drogę Krzyżową, mogą wydawać się zupełnie „katolickie”. Ale katolickie one nie są. Lewe skrzydło: Dolna część (zdjęcie po lewej) ukazuje scenę w żłóbku – Św. Józef i Matka Boża nad żłobkiem, pod spodem data – 431. Jest to rok ogłoszenia dogmatu o Bożym Macierzyństwie Maryi. Wyżej (zdjęcie po prawej)– scena zwiastowania – anioł z wojowniczo podniesionymi do góry skrzydłami zwiastuje Pannie Maryi. Nie wiadomo dlaczego Ona (przerażona?) rozlewa wodę z dzbana. Chyba że ma tu zastosowanie symbolika rozlanej wody. Otóż rozlana woda potocznie jest symbolem szkody nie do naprawienia. A może to znowu cytat, którego musimy się domyśleć: Wszyscy umieramy, jesteśmy jak woda rozlana po ziemi, której nie da się już zebrać. To cytat z Pisma Świętego – 2 Sm 14,14. Ten werset ma jeszcze drugą część, która całkiem nie poprawia wymowy ogólnej sceny. Zacytujmy: Bóg jednak nie odbiera życia, ale obmyśla sposoby, jakby skazanego wygnańca sprowadzić z powrotem. Być może mason wyższego stopnia odczyta rozlany dzban w inny sposób, ja jednak, nie będąc wtajemniczoną, odczytuje go według wskazówek mistrza askenazyjskiego - sama staram się odnaleźć co tu jest zacytowane. A cytat z Pisma Świętego jest czytelny i tak dobrany, by wskazywał na błędy Maryi i na Jej przemijalność! Sprowadzona tu do roli skazanego wygnańca, jakby miała mieć daną szansę poprawienia się. I komu miałaby być dana ta szansa?! Pełnej łaski, bez grzechu poczętej!!!! W scenie zwiastowania występuje oczywiście anioł. Dziwny, jak już wspomniałam. Jego wygląd i postawa jest niezgodny ze wszystkimi przedstawieniami zwiastowania, które znamy od setek lat. Anioł Gabriel zwiastujący Maryi, ukazany czy to w postaci stojącej czy klęczącej przed Nią zawsze jest pełen szacunku, tu zaś jest raczej bardziej obwiniający, na co zdaje się wskazywać jego gest. W ręku zaś trzyma różę – dlaczego? Nie ma nic takiego w ikonografii chrześcijańskiej. Chyba że chodzi tu o masoński symbol róży. Róża bowiem odgrywa znaczną rolę w symbolice wolnomularstwa, ale głównie w stopniach wyższych, zwłaszcza tych nawiązujących do Różanego Krzyża i tradycji św. Być może chodzi tu o wyższy stopień anioła? Pod spodem data – A. D. 955. Do tej daty wrócimy za chwilę. Prawe skrzydło: Nie posiadam niestety w miarę czytelnego zdjęcia prawego skrzydła, więc muszę posłużyć się tylko opisem. Otóż w górnej części prawego skrzydła widnieje anioł z podobnie dziwacznie podniesionymi skrzydłami, jak ten ze sceny zwiastowania. Wydaje się, ze ten anioł podtrzymuje Maryję. Data umieszczona tam jest jednoznaczna – A. D. 1950 – rok ogłoszenia dogmatu o Wniebowzięciu NMP. I dolna partia - Matka Boża w koronie, stojąca na kuli ziemskiej, oplecionej przez węża. Nad głową ma aureolę z 12 gwiazd (oczywiście pięcioramiennych) Pod spodem data – A .D. 1854. Jest to rok ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Ciekawe jednak, że Matka Boża nie ma pod stopami węża, on spokojnie oplata swoim cielskiem kule ziemską! Wróćmy teraz do daty z górnej części lewego skrzydła, którą zostawiliśmy nierozstrzygniętą. Otóż należy przypomnieć, że Kościół ogłosił zaledwie cztery dogmaty Maryjne. W kolejności chronologicznej: I. O Bożym Macierzyństwie Maryi został ogłoszony na Synodzie w Efezie w 431 r. II. O Maryi zawsze Dziewicy na Synodzie Laterańskim w Rzymie w 649 r. Ogłosił go papież Marcin I. Ona poczęła bez nasienia, przez Ducha świętego... i bez naruszenia porodziła Go... i po Jego urodzeniu zachowała swe nienaruszone dziewictwo. III. O Niepokalanym Poczęciu Maryi w 1854 r. Ogłosił go papież Piusa IX. IV. O wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny w 1950 r. Ogłosił go papież Pius XII. Zacytowałam powyżej tylko jeden z dogmatów – o Maryi zawsze Dziewicy. Dlaczego? Bo on odgrywa tu kluczową rolę. Jeśli założylibyśmy, że jednak wszystkie nasze dotychczasowe rozważania to mogą być przesadzone, może jesteśmy przeczuleni, może jednak niesprawiedliwie oceniamy pracę twórcy, to tu mamy pełen dowód, że my się nie mylimy, że Golgota Beskidów jest zaplanowana jako urąganie Bogu i NMP. W stacji IV pojawiły się trzy daty, czwartej zbrakło. Powtarzam – są takie rzeczy, które można wytłumaczyć złym wykonaniem pomników, niedopatrzeniem artysty, nawet naszym przeczuleniem. Jednak tej stacji tak wytłumaczyć się nie da! Maryja jest kluczem, jest probierzem katolicyzmu. Kto urąga Matce Bożej nie jest katolikiem! Nie należy również i do odłączonych braci prawosławnych. Oni też szanują i kochają Maryję! Może być protestantem, może być masonem, może być ateistą, jakiegokolwiek innego wyznania, ale katolikiem nie jest. A Droga Krzyżowa, na której stacja spotkania z Matką jest powodem do ubliżania samej Królowej Niebios nie może być katolicką. Dlaczego na tej stacji zabrakło daty 649? Dlaczego pojawiła się mało czytelna dla przeciętnego wiernego data 955? Ta data niczym nie jest znamienna w historii powszechnej. Za to w historii Kościoła znana jest jako rok objęcia tronu papieskiego przez zaledwie 18-letniego Jana XII. Był to najgorszy chyba papież w dziejach papiestwa. Zapisał się w historii jako cudzołożnik, istnieje nawet legenda, która mówi, że zmarł w trakcie cudzołóstwa na udar mózgu. Zmarł młodo, miał zaledwie 27 lat. Był papieżem tzw. okresu pornokracji (okres ten przypada na drugą połowę X wieku i obejmuje prawie 60 lat. Zaczyna się od papieża Sergiusza III w 904 r. a kończy się wraz ze śmiercią papieża Jana XII w 963. W tym okresie silny wpływ na papiestwo miała rodzina Theophylacti, a szczególnie Teodora i jej córka Marozja.) Oto jak potraktowano NMP! W scenie zwiastowania zrównano Ją z grzesznicami, które „rozlewają wodę”, pod pozorem podawania ważnych dat, zamiast daty ogłoszenia dogmatu o Dziewictwie NMP wpleciono datę wyboru Jana XII, cudzołożnika, a żeby nie było wątpliwości nawet dla „profanów” – na kopułce, umieszczonej na zwieńczeniu lewej bramy, powieszono stułę (lub paliusz?). W jakim celu – wskazać na domniemaną rozpustę kapłanów (?) lub ukonkretniając przekaz odnoszący się do Jana XII? Ubliżono Maryi! Wraz z Nią sponiewierano samego Chrystusa Pana! A w Internecie pełno peanów na cześć Golgoty Beskidów. Czy nikt tego nie widzi? Co na to Stowarzyszenie Dzieci Serc, które podobno zajmuje się budową Golgoty? Co na to duchowni? Ubliżono Matce Bożej. Po raz kolejny sponiewierano Chrystusa Pana. Stacja V Zamiast Szymona Cyrenejczyka papież Jan Paweł II pomaga nieść krzyż Chrystusowi. Pomysł wydaje się piękny. I taki polski! Ale czy na pewno wszystko jest tak, jak się wydaje na pierwszy rzut oka? Dlaczego odebrano Jezusowi krzyż. Dlaczego Jezus po prostu się przygląda? Dlaczego papież niesie ten krzyż na odwrót? Czy ten orzeł jest polski? Co prawda ma on na piersi wizerunek Matki Częstochowskiej, ale orzeł polski, gdy się patrzy na niego z przodu, ma głowę zwróconą w prawą stronę. Ten zaś ma w odwrotną. I dlaczego wyciąga tak pazernie szpony w kierunku papieża? I czy to na pewno jest twarz papieża? Jedno jest pewne – głowa węża na sznurze opasującym ubranie Pana Jezusa jest na swoim miejscu. Stacja VI Dlaczego nazwa stacji jest tylko „Weronika”. Weronika sama w sobie jest bez sensu. Znamy nazwę inną: „Św. Weronika ociera twarz Panu Jezusowi”. Ma to inne brzmienie, Weronika nie jest centrum zdarzenia, jednak gdy nazwa stacji brzmi tylko „Weronika” – uwaga skupia się na nią, a nie na Jezusie. Dlaczego Pan Jezus przyklęka przed Weroniką? Powinno być na odwrót! Wszystkie tradycyjne ujęcia tej stacji pokazują Weronikę albo w pozycji przyklęknięcia, albo pochyloną w szacunku do Chrystusa. Dlaczego Weronika wyłania się ze ściany? Na tej ścianie jest mnóstwo postaci jakby nieżywych, jakby odbicia ciał. Co to za ściana? I dlaczego na tej ścianie stoi sowa? Co to za sowa? Czyżby to ta sama, która spogląda figlarnie ze swojego gniazdka na banknocie jednodolarowym? Tam jest bardzo maleńka, schowana, trzeba wiedzieć gdzie ją szukać, by ją zobaczyć i to za pomocą lupy! Dlaczego ta sowa siedzi na księgach? Co to za księgi? Tak się składa, że chrześcijaństwo jest religią osoby, a nie księgi. Dlaczego więc księgi? I dlaczego dwie? Tu może być kilka odpowiedzi – dwie to może Stary i Nowy Testament, a może symboliczna liczba dwa? Jak widać pytania, które się tu pojawiają są niebagatelne. Najbardziej niepokojąca jest tu sowa. Można poważnie zapytać – przed kim przyklęka Pan Jezus: przed Weroniką czy przed sową? Stacja VII Tu wszystko byłoby jasne, gdyby nie jeden fragment. Oto widzimy Chrystusa upadającego, a wokół Niego tablice symbolizujące dwunastu Apostołów. Symbole są czytelne. Co prawda jako symbol św. Jana użyto kielich z wężem, ale jest to symbol uznany w ikonografii (wąż jest symbolem trucizny zawartej w kielichu, który podano do wypicia św. Janowi i która mu nie zaszkodziła). Choć jak dobrze się przyjrzeć, jest tam jeszcze jeden wąż, pełza sobie spokojnie obok kielicha. Problem, jak wspomniałam wyżej, jest w trzynastym detalu. Jest to stela, na której w wielu językach napisano słowo „TY”. Odbycie sylwetki ludzkiej i mnóstwo dłoni każą nam się zastanowić o co tu chodzi. Co to za stela? Do kogo się odnosi przekaz i co on dotyczy. Słowo TY sugeruje, że odnosi się do każdego przechodnia. Cześć języków jest łatwo zrozumiała dla każdego: polski, francuski, niemiecki, angielski, rosyjski, grecki, arabski i takie, które można się domyśleć: hebrajski (???), prawdopodobnie chiński, inne jeszcze hieroglify, które nie udało mi się rozróżnić i jeden nieznany mi język. Jest jeszcze jeden zagadkowy napis – pod sama ręka Jezusa – są tam tylko dwa znaki hebrajskie – ?? (może pierwszy schowany jest pod dłonią Jezusa). Może jest to zapis w jidysz? O ile wiem w jidysz pisze się hebrajskimi literami, może brzmienie słowa jest inne. Oczywiście można zapytać: dlaczego jeśli raz podano w języku hebrajskim, drugi raz powtórzono w jidysz? Dlaczego tyle dłoni? Więc powtórzmy pytanie: co to za stela? Być może ogłasza jakieś dokonania (czyje?), może jest jakimś prawem lub nakazem. Wreszcie może to zwykła stela nagrobkowa? Czyja? Może dla ciebie, uczniu Chrystusa, kolejny apostole! Stacja VIII – jeszcze nie wykonana Stacja IX Ta stacja jest tak straszna, że trudno się zmusić ją oglądać lub pisać na jej temat. Tu cala złość piekła wylewa się na Jezusie! To nie są rzymscy żołnierze, którzy przymuszają Chrystusa Pana do drogi. To nie oni dźgają go i popychają. To same piekło. Nagie żebra, niesamowita złość na twarzy, która nie jest twarzą, a raczej czaszką z zarysowanymi rogami i… masoński fartuszek. Kto to jest, kto znęca się nad Chrystusem Panem? Jaka tu jest wizja twórcy? Chce podkreślić, że całe zło jest w masonerii? Albo po prostu przemyca symbol masoński? Albo jeszcze inaczej – chce pokazać, że masoneria triumfuje w swej złości nad samym Panem? Jedno trzeba przyznać twórcy – wykazał się wielkim talentem w opracowaniu tej pełnej nienawiści i triumfu twarzy. Stacja X – nie jest jeszcze gotowa Stacja XI Tu sama śmierć przybija Chrystusa Pana do krzyża. Dlaczego ubrana jest ona w płaszcz, który przechodzi w przepaskę Jezusa? Płaszcz to tak bogaty symbol, że trudno zrozumieć co miał na myśli twórca. Tu interesuje nas co może oznaczać nakrycie płaszczem śmierci samego Pana. W ikonografii chrześcijańskiej takie nakrycie wiąże się często z jakimś rodzajem opieki. Znane są obrazy Matki Bożej Cudownej Opieki, gdzie wierni schowani są pod Jej płaszcz. Znana jest też piękna legenda o św. Jadwidze Królowej, która swoim płaszczem nakryła zmarłego chłopca, co (wraz z jej żarliwą modlitwą) spowodowało że chłopiec ożył. Śmierć nakrywająca Jezusa swoim płaszczem jakby chciała zaznaczyć, że ona bierze Go pod swoją „opiekę”. Że On już nie ożyje. Przeciwnie do płaszcza św. Jadwigi, płaszcz śmierci jest jakby ostatecznym powiedzeniem – „zwyciężyłam”. Taka teza jest uprawomocniona przez formę płaszcza – wyraźnie widać na nim literę V – symbol zwycięstwa. Śmierć nie ma kosy. Przypomnijmy – kosa jest zwyczajnym atrybutem śmierci w ikonografii chrześcijańskiej. Śmierć ma w ręku młotek. Oczywiście młot jest narzędziem do przybijania. Ten tu przypomina młot drewniany, być może jest to nawiązanie do symbolu masońskiego młota, którym zabito mistrza Hirama. Dlaczego jednak gwóźdź, który śmierc wbija w rękę Chrystusa jest inny niż te, które wbite są obok? Jeśli te obok, to nasze grzechy, które sprowadziły śmierć do Jezusa, to taki sam powinien być ten, który jest aktualnie wbijany. Sprawa znowu jest niejasna. Co za symbolika? I dlaczego śmierć jest wykonawcą? Przecież wiemy, że Chrystus pokonał śmierć! Stacja XII – jeszcze nie wykonana Stacja XIII I znów jesteśmy zaskoczeni. Anioł o dziwnych skrzydłach, przypominających skrzydła skórzaste, stoi nad Matką Boską i trzyma nad jej głową koronę cierniową. Widać to taka korona przygotowana specjalnie dla Niej. Nie jest to wbrew pozorom ta, którą Pan Jezus miał na głowie, bo na wszystkich poprzednich pomnikach miał on zamiast korony cierniowej mnóstwo kołków wystających z głowy. Dlaczego nie miał znanej z ikonografii korony? Wizja artysty? Jakiś specjalny zamysł? Na pewno nie chodzi o niemożność wykonania odlewu. Oglądając poprzednie stacje przekonaliśmy się, że twórca potrafił ująć mnóstwo szczegółów niezależnie od wielkości postaci i wymagań materiału. Więc jest to korona cierniowa dla Matki. Czyżby twórca pomnika nie wiedział, że Maryja jest Królową nieba i ziemi? Dlaczego dwie stacje, gdzie jest Matka Boża w tak jawny sposób urągają Jej i całej teologii. W tej stacji mamy wyraźne zaprzeczenie dwóch podstawowych prawd katolickich: Maryja jako Królowa nieba i ziemi nie może być koronowana koroną cierniową. Nie może koronować jej żaden anioł, bo Ona jest jego Królową. Tak samo żaden anioł nie może nad Nią górować. Twórca pomnika mógłby oczywiście próbować się wytłumaczyć, mówiąc na przykład że to anioł pokazuje Bogu koronę jako symbol męki Jezusa. Tylko że – pamiętajmy – Jezus nie ma na innych stacji korony, tylko kołki. I druga prawda, która została zaprzeczona, prawda o Bóstwie Chrystusa. Bowiem anioł nie jest pośrednikiem między Chrystusem a Bogiem. Chrystus sam jest Bogiem i jednocześnie jedynym Pośrednikiem. Naszym Pośrednikiem. On pośrednika nie potrzebuje. Wreszcie pamiętajmy – cały świat pogrążył się w smutku, gdy na krzyżu umarł Pan. Aniołowie też. Świat zamarł w ciszy Wielkiej Soboty. Triumf jeszcze nie nastąpił, on nastąpi dopiero w Wielkanocny poranek. Dopiero wtedy Chrystus wyśle swoich aniołów by oznajmili Apostołom, że grób jest pusty. Stacja XIV Dochodzimy do stacji od której rozpoczęliśmy nasze refleksje. Pokażemy jej zdjęcie jeszcze raz, tylko w innym ujęciu. Wyraźnie tu widać i głowę węża, który pożera Jezusa i ułożony przed grobem kamień. Kamień nieociosany. Czyżby jeszcze jeden symbol masoński? Wszystkie źródła podają, że kamień nieociosany przedstawia ucznia, będącego surowym materiałem. Kto jest tu uczniem? I dlaczego znowu te dziwne anioły? Dlaczego jeden z nich trzyma palec na ustach (a może na nosie?) a drugi trzyma w pogotowiu trąbę? Trąba zabrzmi przy Paruzji, ale tu nie bardzo ma miejsce. Dziwna ta cala Droga Krzyżowa. Daleka nie tylko od tradycyjnej ikonografii, ale daleka od katolicyzmu. Nie tylko, że jest nasycona symboliką niechrześcijańską, ezoteryczną i masońską, ale jeszcze – co wykazaliśmy – obraża w niektórych pomnikach bezpośrednio Matkę Bożą i urąga Chrystusowi Panu. Zresztą można mniemać, że twórca nie chciał jej nadać charakteru katolickiego, nie uwzględnił bowiem w żadnej stacji miejsca na krzyż. Takiej drogi krzyżowej nie można erygować. Sprawę erygowania Drogi Krzyżowej obecnie reguluje motu proprio Pastorale Munus Pawła VI. A sprawę odpustów należnych za odprawienie tego nabożeństwa reguluje Konstytucja Apostolska ojca świętego Pawła VI Indulgentiarum doctrina z dnia 1 stycznia 1967. Przypomnijmy w skrócie: Do warunków ważnej erekcji potrzeba, aby Droga Krzyżowa obejmowała 14 stacji (krzyżyków). Do uzyskania odpustów konieczne jest by były krzyżyki – odpust przywiązany jest do krzyżyków, a nie do rzeźb lub obrazów. Krzyżyki zaś, pod sankcją nieważności Drogi Krzyżowej, musza być drewniane. Mogą być pomalowane lub pozłocone, lecz tak, by nie czyniły wrażenia, że są z metalu. W stacjach Golgoty Beskidów mamy do czynienia z zaniechaniem zaleceń Kościoła. Mało tego, jak bez trudu można się przekonać, mamy do czynienia z czymś dla nas nie do końca zrozumiałym, z czymś co wyrażone jest językiem masonów. Zacytujmy na koniec słowa znanego wolnomularza Karola Seriniego: Wartość symbolu dla wolnomularstwa polega na tym, że ono musi być przez braci nie tylko rozumowo poznane, lecz doznane, przeżyte. Bez tego będzie masoneria pustą lub niemądrą igraszką, powstałą na gruncie czczej formalistyki lub suchą, bezduszną teorią. Gdyby symbole straciły swą wartość życiową, winny być usunięte: na razie jednak wolnomularstwo całego świata wypowiada przez nie swą istotę i swe cele8 Jeśli tak, jeśli wiemy, że wykorzystano naszą dobrą wole i naiwność by językiem symboli przekazać coś, co katolickie nie jest, nie powinniśmy się zgadzać na to, by w sposób nawet bezwiedny, wierni oddawali cześć Baalowi. Prowadziłoby to do choć niezawinionego, ale prawdziwego bałwochwalstwa. Byłoby to z wielką szkodą dla dusz. Więc niech osoby odpowiedzialne za Golgotę Beskidów zatroszczą się o usunięcie rażących symboli masońskich i o całkowitą zmianę najbardziej rażących stacji – IV i XIII. Nie można oddawać cześć Bogu urągając Jego Matce! To zdjęcie zrobił nam przechodzący przypadkowo tamtędy, pochodzący z Radziechów abp. Pieronek, wielki orędownik zjednoczonej na wzór masoński Europy. Numer domu rodzinnego abp. Pieronka, to: 666. Za:
wtorek, 26 listopada 2013 MASONERIA w Kościele katolickim / GOLGOTA BESKIDÓW - Czyli masońska Drog...
2Подобається Поширити Поскаржитись Завантажити Прикріпити Соціальні мережі Змінити публікацію Видалити публікацію "bluzniercza "golgota" beskidow masona Dzwigajauzyskala "blogoslawienstwo" episkopatu "polskiego"-oy dlaczego, mozna Bogu BLUZNIC w naszej i MARYJAБільше"bluzniercza "golgota" beskidow masona Dzwigajauzyskala "blogoslawienstwo" episkopatu "polskiego"-oy dlaczego, mozna Bogu BLUZNIC w naszej i MARYJA Ciekawe blokuja kazdego sprawiedliwego sa po stronie zla wczoraj z jednym z nich walczylam i z Pomoca Boga Wygralam :) bo oni sa od tej drugiej strony wiesz i nie skomentuja tegoJantran Bardzo dobrze opracowany materiał. Dziwi mnie tylko dlaczego jeszcze ci pyskaci z glorii nie skomentowali. Np. "Ona", "Rebelius" W obronie tradycji kościoła też się nie wypowiedział a przecież godzi to w tradycję kościoła. Jest jeszcze kilka osób, które nie opuszczą żadnego artykułu aby skomentować a ten właśnie opuścili. Zawsze natomiast potępiają ks. Natanka, który mówił o tej Golgocie …БільшеBardzo dobrze opracowany materiał. Dziwi mnie tylko dlaczego jeszcze ci pyskaci z glorii nie skomentowali. Np. "Ona", "Rebelius" W obronie tradycji kościoła też się nie wypowiedział a przecież godzi to w tradycję kościoła. Jest jeszcze kilka osób, które nie opuszczą żadnego artykułu aby skomentować a ten właśnie opuścili. Zawsze natomiast potępiają ks. Natanka, który mówił o tej Golgocie Beskidów i bronią władzy kościelnej jeżeli przynależy do masonerii. Mechanizmy rozkładu Kościoła katolickiego najbardziej trafnie opisuje bł. Anna Katarzyna Emmerich. Moim zdaniem jest najbardziej wiarygodna."Wybudowali wielki, osobliwy, kuriozalny kościół, który miał obejmować wszystkie wyznania na równych prawach: ewangelicy, katolicy i wszystkie sekty – prawdziwa wspólnota bezbożników z jednym pasterzem i jedną owczarnią. Miał tam być papież, płatny papież, …БільшеMechanizmy rozkładu Kościoła katolickiego najbardziej trafnie opisuje bł. Anna Katarzyna Emmerich. Moim zdaniem jest najbardziej wiarygodna."Wybudowali wielki, osobliwy, kuriozalny kościół, który miał obejmować wszystkie wyznania na równych prawach: ewangelicy, katolicy i wszystkie sekty – prawdziwa wspólnota bezbożników z jednym pasterzem i jedną owczarnią. Miał tam być papież, płatny papież, pozbawiony wszelkiej władzy. Wszystko zostało przygotowane, wiele rzeczy ukończono; lecz zamiast ołtarza były tylko ohyda i spustoszenie. Tak miał wyglądać ten nowy kościół, i to dlatego podłożył on ogień pod stary; jednakże Bóg zamierzył inaczej. Umarł on po spowiedzi i zadośćuczynieniu – i ożył na nowo" (s. 353). taka prawda cala prawda i tylko prawda
Jak wyglądają stosunki między Kościołem a wolnomularstwem. Większość zapytanych o to osób od razu odpowie, że są one negatywne. Niestety, przeważnie w tym miejscu zakończy się już ich znajomość tego problemu. Witold Gombrowicz powiedział kiedyś, że „istnieje gatunek zjawisk, których dżentelmen nie może znać z tej przyczyny, że gdyby je poznał, przestałby być dżentelmenem”. Idąc niejako tym samym tropem staramy się ograniczać naszą znajomość tego wszystkiego co związane jest z wolnomularstwem. Problem jednak w tym, że niejednokrotnie ograniczamy ją do zera. Niestety może to prowadzić do takiej sytuacji, w której jedynymi osobami mówiącymi o wolnomularstwie będą sami masoni. To tylko z ich wypowiedzi będzie można usłyszeć o stosunku Kościoła do wolnomularstwa. Te zaś interpretacje potrafią być zwodnicze. Nie jest to tematyka całkowicie abstrakcyjna toteż nie można pomijać tej sprawy głuchym milczeniem wychodząc z założenia, że należy to już do przeszłości i problem ten w żaden sposób nas już nie dotyczy. Wolnomularstwo istnieje i prowadzi ożywioną działalność, tak więc mówienie o nim i ukazywanie myśli prezentowanej przez tą organizację uważam za sprawę niezwykle aktualną. Jak więc jest w istocie wyglądają stosunki między Kościołem a wolnomularstwem? Kiedy się to zaczęło? I jak kwestia ta wyglądała na przestrzeni dziejów? Historycznie rzecz biorąc antagonizmy między Kościołem a wolnomularstwem zrodziły się niemal równocześnie z pojawieniem tego ostatniego. Duchowieństwo katolickie w Niderlandach już od 1734 roku rozpoczęło szeroko zakrojoną kampanię antymasońską, obejmującą takie posunięcia jak prowadzenie przeciw wolnomularzom śledztw przez inkwizytorów, czy podburzanie tłumów przeciw lożom. Były to jednak jeszcze tylko działania o zakresie regionalnym. Na oficjalną reakcję Kościoła rzymskokatolickiego nie trzeba było długo czekać, bo już w czerwcu 1737 roku w Rzymie z inicjatywy Sacra Congregatio Inquisitionis odbyła się, przygotowana przez trzech kierowników kancelarii papieskich, pierwsza konferencja kościelna poświęcona wolnomularstwu. W niecały rok później, 28 kwietnia 1738 roku, papież Klemens XII, kierując się motywami doktrynalnymi i dyscyplinarnymi bullą "In eminenti Apostolatus speculo..." zabronił przynależności do masonerii pod karą ekskomuniki. Jako podstawowy powód, dla którego masoneria została uznana za organizację niebezpieczną dla państwa i Kościoła wymienić należy tajność związku: „Otrzymaliśmy publiczne informacje o szerokim rozpowszechnianiu się [...] pewnych stowarzyszeń, zgromadzeń, o spotkaniach i zjazdach, zwanych wolnomularskimi [...], w których ludzie wszystkich religii i wszystkich sekt, przyjmując pozory naturalnej prawości, wiążą się pomiędzy sobą układem tak bardzo ścisłym, iż według praw i statutów przez siebie ustanowionych w ogóle nieprzeniknionym, i zobowiązują się pod przysięgą na Biblię i pod najcięższymi karami zachować w nienaruszonej tajemnicy wszystko, czego dokonują w mrokach tajności i sekretu. Z tego rodzaju stowarzyszeń i zgromadzeń wynika zazwyczaj wszelkie zło, nie tylko dla spokoju państw, ale również dla zbawienia dusz”. Potępienie tajności i bezwzględnego zachowania sekretu w sprawach organizacji wynikało stąd, że mogło to pociągać za sobą ukrywanie przed spowiednikiem wszelkich faktów związanych z działalnością stowarzyszeń wolnomularskich. Encyklika ta zawierała potępienie bezwzględne, mocne, wyraźne, „mające moc wieczystą”, obejmujące wszelkie „towarzystwa, zgromadzenia, zebrania i narady wolnomularskie”. Zabraniała ona katolikom należenia do masonerii, jak też okazywania jej jakiejkolwiek pomocy : „W imię świętego posłuszeństwa zabraniamy surowo wszystkim wiernym w Chrystusie i każdemu z nich, jakiegokolwiek stanu, powołania, pozycji, zakonu, stanowiska, godności i znaczenia, osobom świeckim i księżom, zarówno świeckim jak i zakonnym, - których należy nawet specjalnie wyszczególnić, - by pod jakimkolwiek pretekstem, dla jakiejkolwiek przyczyny, ważyli się na to by zakładać, propagować albo podtrzymywać wyżej wymienione związki wolnomularskie, przyjmować u siebie lub dawać im pomieszczenie gdzieś indziej, zapisywać się do nich, brać udział w zebraniach, dostarczać im czegokolwiek, okazywać im pomoc, radę lub życzliwość, otwarcie lub tajemnie, wprost lub ubocznie, samemu albo za pośrednictwem innej osoby, w jakikolwiek sposób, jak również zachęcać innych i namawiać do wejścia do tego rodzaju towarzystw, do brania udziału w zebraniach, do udzielania im pomocy i popierania ich w czymkolwiek, a to pod karą ekskomuniki na nieposłusznych z samej istoty faktu i bez osobnego postanowienia”. W celu podkreślenia wagi zagrożenia jakie dla duszy katolika stanowić może przynależność do organizacji masońskich papież wyraźnie zaznaczył w tym dokumencie, „iż wina ta jest tak wielka że nikt nie może być z niej rozgrzeszonym przez nikogo, oprócz Nas albo biskupów rzymskich wówczas istniejących, o ile nie chodziłoby o udzielenie rozgrzeszenia w godzinę śmierci”. W encyklice tej papież nakłada specjalne obowiązki na duchowieństwo katolickie: „Chcemy ponadto i nakazujemy, aby biskupi, jak i wyżsi prałaci i inni miejscowi księża, aby wszyscy, którzy mają czuwać nad sprawą herezji, zasięgali informacji i występowali przeciw przekraczającym zakazy, jakikolwiek będzie ich stan, stopień, zakon, godność i znaczenie, aby ich upomnieli i nakładali na nich zasłużone kary, jako na mocno podejrzanych o herezję. Dajemy im pełną moc postępowania wobec przekraczających zakazy, stosowania wobec nich kar, wzywając nawet, jeśli zajdzie potrzeba, pomocy ramienia świeckiego”. Kościół nie ustawał w swych oskarżeniach względem wolnomularstwa, na co niewątpliwie nie bez znaczenia pozostaje fakt powstania teorii spisku wolnomularskiego. Już w roku 1746 Abbe Gaultier oskarżyl masonów o "conspiration generale contre la religion", a w rok później w opublikowanej w Amsterdamie broszurze "Masoni zmiażdżeni" Abbe Larudan ostrzegał przed niebezpieczeństwem spisku protestancko - masońskiego skierowanego przeciw katolicyzmowi. W tej sytuacji papież Benedykt XIV ogłosił 28 czerwca 1751 roku bullę "Providas romanorum pontificum...". Podobnie jak wszystkie późniejsze dokumenty dotyczące wolnomularstwa, tak i ten powstał w oparciu o tekst „In eminenti...”. Benedykt XIV przytoczył tu treść tej encykliki mocno podkreślając aktualność wydanych tam zarządzeń, gdyż „jakośmy się dowiedzieli, znaleźli się niektórzy, którzy śmieli twierdzić i tym się odzywać, że wspomniana kara klątwy, od poprzednika Naszego [...] postanowiona, już teraz nie obowiązuje, a to dlatego, że przez nas potwierdzoną nie była”. W dokumencie tym wolnomularstwo określone zostało jako sekta „ciesząca się złą reputacją” przynależność do której „wiedzie ku złu i znieprawieniu”. Po takim zaprezentowaniu organizacji masońskiej, w dalszej części tej konstytucji papież szczegółowo wymienił cztery przyczyny jej potępienia, pisząc, że: „Pierwszą jest, że do takich społeczności i zgromadzeń należą przedstawiciele wszystkich religii i sekt, z czego , co każdy może łatwo zrozumieć wielka szkoda dla religii katolickiej następuje. Drugą przyczyną jest ścisły i niewybadany sekret, z którym chowają to wszystko, co się na ich spotkaniach dzieje [...]. Trzecią przyczyną jest przysięga, którą zobowiązują się do zachowania najściślejszego sekretu, jakgdyby wolno było komukolwiek do tego stopnia cenić obietnicę i przysięgę, aby czuć się zwolnionym od odpowiedzi prawowitej władzy, która chciałaby poznać, czy w tego rodzaju zgromadzeniach tajnych nie czyni się nic przeciw państwu, religii i prawu. Czwartą jest to, że tego rodzaju organizacje nie tylko cywilnym, ale i kościelnym prawom wyraźnie się sprzeciwiają, gdyż prawo cywilne zakazuje działalności wszelkich stowarzyszeń zorganizowanych bez zezwolenia władzy publicznej”. Po pierwszych ze strony Stolicy Apostolskiej następowały kolejne głosy w tej sprawie. Na przestrzeni lat było ich bardzo wiele, toteż warto tu wspomnieć chociażby: - „A quo die...” (14 września 1758), „Ut Primum...” (3 września 1759) „Christianae reipublicae salus...” (25 grudnia 1766) Klemensa XIII; - „Inscrutabile...” (25 grudnia 1775) Piusa VI; - konstytucję potępiająca tajne towarzystwa (13 sierpnia 1814) i „Ecclesiam a Jesu Christo...” (3 września 1821) Piusa VII; - „Qui Graviora...” (13 marca 1825) Leona XII; - „Traditi Humilitate...” (21 maja 1829) Piusa VIII; - „Mirari vos...” (15 sierpnia 1832) Grzegorza XVI; - „Qui pluribus...” (9 listopada 1846), „Quibus quantique...” (20 kwietnia 1849), „Quanta Cura...” (8 grudnia 1864), „Multiplices inter...” (25 września 1865), „Etsi multa luctuosa...” (21 listopada 1873) Piusa IX; - „Humanum Genus...” (20 kwietnia 1884), „Quod multum...” (22 sierpnia 1886), list do biskupów Bawarii „Officio Sanctissimo...” (22 grudnia 1887), allokucję do pielgrzymów z Meksyku (5 maja 1888), allokucję do ludu Italii (20 kwietnia 1890), list do duchowieństwa Italii „Del'alto Dell Apostolico Seggio...” (15 października 1890), list do ludu Italii „Custodi Di Quella Fede...” (8 grudnia 1892) czy wreszcie „Praeclara Gratulationis Publicae...” (22 czerwca 1894) Leona XIII; - „Vehementer...” (11 lutego 1906) i list do Francji „Une fois encore...” (6 stycznia 1907) Piusa X. Wszystkie te dokumenty stanowiły powtórzenie tez zawartych w „In eminenti...”, starały się przedstawiać wiernym istotę wolnomularstwa jako Antykościoła i zabraniały przynależności do tego typu organizacji. Pojawiały się one z różnym natężeniem, przy czym na szczególną uwagę zasługuje pontyfikat Leona XIII w trakcie którego Stolica Apostolska wydała co najmniej 226 dokumentów poruszających problem wolnomularstwa. Ukoronowaniem wszystkich tych posunięć było bardzo wyraźne pojawienie się tej problematyki w promulgowanym przez Benedykta XV 27 maja 1917 roku „Codex Iuris Canonici”. Profesor Jose Antonio Ferrer Benimeli twierdzi, iż pierwsze potępienia papieskie były „z jednej strony motywowane względami natury politycznej, a nie religijnej, z drugiej zaś strony, zostały one ogłoszone w oparciu o niepełną informację czym jest i jakie cele stawia sobie stowarzyszenie, które jest ich przedmiotem”. Współcześnie wielu autorów sugeruje w związku z tym, iż podjęta przez Klemensa XII w 1738 roku decyzja oparta o różnorodność pobudek każe patrzeć historykowi na ten dokument i na towarzyszącą mu ekskomunikę z pewną rezerwą. Tego zdania jest Mirosława Dołęgowska - Wysocka, która opierając się na wypowiedziach, jakie sformułowali Alec Mellor i Jose Antonio Ferrer Benimeli sugeruje, że wypowiedzi zawarte w Liście Apostolskim "In eminenti" uwarunkowane były raczej względami politycznymi niż doktrynalnymi. Należy jednak podkreślić raz jeszcze potwierdzenie encykliki „In eminenti...”, w całej rozciągłości, przez Benedykta XIV i jego następców. Nie można przy tym zapominać, że sam Benedykt XIV uchodził za człowieka pokoju, skłaniającego się zawsze do poszanowania wolności myśli i popierającego dyskusję z niezadowolonymi. Jeden z wyznawców anglikanizmu pisał o nim w słowach: „papież ten był kochany przez katolików a przez protestantów szanowany; zniżający się do wszystkich, bezinteresowny, monarcha bez faworytów, papież bez nepotów, cenzor bez surowości i uczony bez zarozumiałości”. Wróćmy jednak do początku obecnego stulecia. Już w okresie przed Soborem Watykańskim I w Kościele pojawiały się liczne głosy sugerujące potrzebę kodyfikacji prawa kanonicznego. Kiedy Pius IX zapowiedział w 1864 roku zwołanie soboru powszechnego wielu dostojników uzasadniało ten projekt właśnie koniecznością rewizji obowiązującego dotąd w Kościele prawa. ˙Niektórzy z biskupów zgłaszając swoje postulaty co do przyszłego soboru podkreślali potrzebę przeprowadzenia reformy prawa kanonicznego. W roku 1867 papież powołał specjalną komisję kodyfikacyjną, której członkowie opracowali i przedstawili do zatwierdzenia ojcom soboru projekt kilku działów prawa kanonicznego. Zwołany na 8 grudnia 1869 roku Sobór nie zdołał jednak przeprowadzić kodyfikacji, gdyż 20 października 1870 roku w związku z upadkiem Państwa Kościelnego musiał przerwać swoje obrady. Do projektu kodyfikacji powrócił następca Leona XIII papież Pius X, który powołał w tym celu komisję złożoną z szesnastu kardynałów. „Codex Iuris Canonici” ogłoszony przez Benedykt XV 27 maja 1917 roku w Konstytucji Apostolskiej „Providentissima Mater Ecclesia” stanowił ukoronowanie wszystkich posunięć Kościoła związanych z wolnomularstwem i zawierał bardzo mocno zaakcentowane potępienie wolnomularstwa. Kanon 2335 mówił, iż „katolicy, wstępujący do sekty masońskiej względnie do jej podobnych stowarzyszeń, walczących z Kościołem i z legalnymi władzami cywilnymi, popadają tym samym w ekskomunikę, zarezerwowaną Stolicy Apostolskiej simpliciter”. Tak więc tutaj relacja Kościoła do wolnomularstwa ukazana była aż nadto wyraźnie. Sobór Watykański II zachwiał w wielu środowiskach niezłomne do tej pory przekonanie o zdecydowanie negatywnym stosunku Kościoła do wolnomularstwa. Było to nieuzasadnione gdyż mimo pojawiających się niekiedy wypowiedzi interpretowanych jako zezwolenie na bratanie się katolików z masonami oficjalna deklaracja Kongregacji Doktryny Wiary z 17 grudnia 1981 podkreślała, że „dotychczasowa praktyka dyscyplinarna Prawa Kanonicznego nie została w niczym zmodyfikowana i obowiązuje w całej pełni” tak więc „nie została zniesiona ekskomunika ani inne przewidziane kary”. Wydawało się, że to rozwiało większość wątpliwości. Kolejny problem pojawił się jednak już wkrótce, wraz z wejściem w życie 27 listopada 1983 roku nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego. Nie powtarza on dawnego kanonu 2335 lecz zawiera jedynie kanon 1374, który mówi: „Kto zapisuje się do stowarzyszenia działającego w jakikolwiek sposób przeciwko Kościołowi, powinien być ukarany sprawiedliwą karą; kto zaś popiera tego rodzaju stowarzyszenie lub nim kieruje, powinien być ukarany interdyktem”. Nie bardzo potrafiono uchwycić jego odniesienie do dawnego Kodeksu. Niektórzy uważali bowiem, że jest to jedynie nowa wersja dawnego kanonu 684, który mówił: „Wierni powinni trzymać się z dala od tajnych, potępionych, buntowniczych i podejrzanych stowarzyszeń lub tych, które chcą uchylić się spod legalnego nadzoru Kościoła”. Nowy kodeks nie wspominał już explicite o „sekcie masońskiej”. Czasem w wypowiedziach wolnomularzy pojawiają się w związku z tym trudne do racjonalnego wytłumaczenia próby antycypacji. Prezydent Polskiej Grupy Narodowej Uniwersalnej Ligi Masońskiej, Adam Witold Wysocki wyraża nawet nadzieję, że gdy nadejdzie Sobór Watykański III dojdzie do zaakceptowania wolnomularstwa. Nie negując dobrej woli osób głoszących tego typu opinie należy podkreślić, że jak to często bywa i w tym wypadku „optymizm żywi się chętnie byle czym”. Wypowiedzi te bywają nieuzasadnione, bo przecież często zmiany o których się mówi są tylko pozorne. Warto przytoczyć tu słowa redaktora Anatola Arciucha, który na oświadczenie, iż „jak dalece zmienił się stosunek Kościoła do masonerii niech świadczy fakt, że dzisiaj w Polsce oficjalnie odprawiane są nabożeństwa za masonów, takich, jak np. Stefan Starzyński czy twórca AK gen[erał Michał] Karaszewicz-Tokarzewski” odpowiada „Byłbym dość sceptyczny wobec twierdzenia o tej zmianie. Kościół odprawia dzisiaj msze nawet za dusze samobójców”. Nowy kodeks nie wspominał o wolnomularstwie, ale czy to oznacza zmianę w podejściu? Nie wspominał on o wolnomularstwie, ale nie wymieniał też z nazwy żadnych innych stowarzyszeń i organizacji. Aby wierni nie mieli wątpliwości co do stanowiska prawodawcy w sprawie przynależności do masonerii w przeddzień wejścia w życie nowego kodeksu, 26 listopada 1983 roku, została ogłoszona deklaracja Kongregacji Doktryny Wiary podtrzymująca dotychczasowe stanowisko Kościoła. W podpisanym przez kardynała Josepha Ratzingera dokumencie możemy więc przeczytać: „Negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostanie niezmieniona, ponieważ ich zasady były zawsze uważane za nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostaje nadal zabronione. Wierni, którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń, znajdują się więc w stanie ciężkiego grzechu i nie mogą przyjmować Komunii Świętej”. Wobec licznych wątpliwości podkreślono również, że „lokalne autorytety kościelne nie mają prawa wypowiadać się na temat istoty wolnomularskich zrzeszeń w sposób, który mógłby umniejszyć to co powyżej ustalono w zgodności z intencją deklaracji tejże Kongregacji z dnia 17 lutego 1981 roku”. Szukając odpowiedzi na pytanie o przyczyny utrzymania w mocy tak brzmiących postanowień cofnijmy się o kilka lat. W 1980 roku, po sześciu latach rozmów prowadzonych na polecenie Episkopatu Niemiec zakończyła swoje prace komisja mieszana w skład której wchodzili katolicy i masoni niemieccy. Efekt tego dialogu stanowiła jednostronna deklaracja Kościoła mówiąca wyraźnie o niemożności pogodzenia światopoglądu masońskiego ze światopoglądem katolickim. Wyniki prac komisji ujęte w formie syntetycznego komunikatu zostały opublikowane w specjalnym wydaniu "L'Osservatore Romano" z dnia 7 sierpnia 1980 roku. Wyjaśnienie to mówiło o tym, że: „Na polecenie Konferencji Episkopatu Niemiec w latach 1974 - 1980 Kościół katolicki prowadził oficjalne rozmowy z masonami. Starano się ustalić, czy w ostatnich czasach masoneria zmieniła się na tyle, by i katolicy mogli do niej należeć”. Warto podkreślić, że prowadząc te rozmowy Kościół nie stawiał sobie za punkt wyjścia jakiegoś założenia o zmianie swojego stosunku do wolnomularstwa. Dialog ten mógł do tego prowadzić lecz musiały najpierw zostać spełnione pewne warunki. Prawdziwym celem tych rozmów stanowiło bowiem stwierdzenie „czy w ostatnich czasach masoneria zmieniła się”. Możliwości ewentualnych zmian w nastawieniu Kościoła mogły jedynie być następstwem uprzedniego zaistnienia tego typu zmian. „Rozmowy prowadzone były z wielkim obiektywizmem, w szczerej i przyjacielskiej atmosferze - czytamy dalej - Przestudiowano trzy pierwsze stopnie przynależności do masonerii”. Dziwić nieco może fakt ograniczania się zaledwie do trzech pierwszych stopni wtajemniczenia wolnomularskiego. Należy jednak zaznaczyć, że podejście takie mogło być motywowane podwójnie. Po pierwsze pojawiające się wobec masonerii zastrzeżenia kierowane są przeważnie w stronę wyższych stopni. Tak więc w tych kręgach trudno było szukać wyraźnych zmian i punktów stycznych. Druga przyczyna ograniczenia się tylko do trzech pierwszych stopni mogła się wiązać z ogromną niejednolitością struktur w łonie samej masonerii. Ogromna ilość istniejących w wolnomularstwie rytów to znaczne różnice strukturze stopni wtajemniczenia. Przy tej różnorodności zawsze jednolite dla wszystkich odłamów wolnomularstwa były tylko te trzy stopnie „świętojańskie”. Tak więc... „Przestudiowano trzy pierwsze stopnie przynależności do masonerii”. I „po dokładnym przyjrzeniu się im, Kościół katolicki potwierdził istnienie fundamentalnych i niepokonywalnych przeciwności”. Wyraźnie stwierdzono tu więc nie tylko istnienie pewnych różnic, ale wręcz przeciwności które uznano za fundamentalne i niepokonywalne. Wynikało to stąd, że: „Sama istota masonerii nie zmieniła się. Przynależność do masonerii powoduje podważenie fundamentów istnienia Chrystusa. Dokładna analiza rytuałów i podstawowych zasad oraz obiektywne stwierdzenie, że po dzień dzisiejszy w masonerii nie zaszła żadna zmiana, prowadzi do następującego, oczywistego wniosku: równoczesna przynależność do Kościoła i masonerii nie jest możliwa”. Swoje spostrzeżenia dotyczące zasadniczych sprzeczności, powodujących taki właśnie wniosek kończący te prace, Episkopat Niemiec wyjaśnia w następujących punktach: 1) Relatywizm i subiektywizm w podejściu do religii stanowią dwie fundamentalne zasady postawy masońskiej; 2) Zgodnie z masońską koncepcją prawda jest czymś subiektywnym. Zaprzecza się tam jakiejkolwiek możliwości obiektywnego poznania prawdy, a takie podejście uniemożliwia przyjęcie katolickich prawd dogmatycznych; 3) Koncepcja religii jest relatywistyczna, głosi ona, iż wszystkie religie są jedynie próbami wyrażenia prawdy o Bogu, a co za tym idzie, wszystkie powinny być stawiane na tym samym poziomie; 4) Przewijająca się w masonerii idea Wielkiego Architekta Wszechświata ma niewątpliwie charakter deistyczny. Bóg nie będący osobą sprowadzony jest z pozycji "kogoś" do roli "czegoś"; 5) Masoneria nie uznaje możliwości Bożego Objawienia, głoszone przez nią pojęcie Boga nie jest zgodne z chrześcijańską wizją Boga objawiającego się w Chrystusie; 6) Głoszona przez wolnomularzy tolerancja w równym stopniu co osób dotyczy idei, bez względu na to czy są one ze sobą niesprzeczne; 7) Rytuały masońskie nie będąc sakramentami starają się sprawiać takie wrażenie tworząc niejako "konkurencję" dla przemiany sakramentalnej; 8) Cnota, a nie łaska stanowi prawdziwą wartość, człowiek może sam na drodze samoodkupienia osiągnąć doskonałość; I ostatni punkt, będący niejako podsumowaniem tego wszystkiego co zostało w tym komunikacie podkreślone: 9) W związku z wymaganiem przez masonerię bezwzględnego podporządkowania się adeptów jej duchowości, nie mieliby oni możliwości praktykowania wymagań duchowych Kościoła. Deklarację Episkopatu Niemiec kończy następująca myśl: „Chociażby nawet dokonano rozróżnienia pomiędzy masonerią - przyjaciółką Kościoła, a masonerią neutralną i przeciwną Kościołowi, podział mógłby sugerować, że dla katolików nie do przyjęcia byłaby jedynie masoneria nieprzyjacielsko ustosunkowana do Kościoła, podczas gdy w rzeczywistości celem naszym była właśnie masoneria odnosząca się do Kościoła przyjacielsko i w jej doktrynie stwierdziliśmy nieprzezwyciężalne trudności”. W dokumencie tym widzimy cały szereg różnorodnych zastrzeżeń stawianych wolnomularstwu. Mimo pojawiających się tu i ówdzie sugestii o „naleciałościach historycznych” wszystkie one są bardzo aktualne i dotyczą kwestii doktrynalnych. Przyjrzyjmy się tylko jednemu z poruszanych problemów, przyjrzyjmy się masońskiemu spojrzeniu na ideę Wielkiego Architekta Wszechświata. W wydanych 17 stycznia 1723 roku "The Constitution of the Free-Masons containing the History, Charges, Regulations, &c. of that most Ancient and Right Worshipful Fraternity" (tzw. „Konstytucja Andersona”) artykuł pierwszy zatytułowany "O Bogu i religii" rozpoczyna się od myśli: "Mason powinien, z tytułu swej przynależności, przestrzegać Prawa moralnego; i jeżeli dobrze rozumie zasady Sztuki nie będzie nigdy bezmyślnym Ateistą ani libertynem nie uznającym żadnej Religii". Konstytucja wyraźnie odrzuca ateizm i libertynizm, lecz jej ogólnikowy charakter umożliwiał dużą swobodę przy interpretacji. Bliższe sprecyzowanie religii wyznawanej przez masonów zawarte jest w dalszej części tego artykułu: „W dawnych czasach Masoni we wszystkich krajach musieli praktykować Religię ich kraju czy narodu, jaka by ona nie była; obecnie, kiedy każdy ma prawo do własnych poglądów, bardziej wskazane jest nakłanianie do przestrzegania Religii, co do której wszyscy ludzie są zgodni. Polega ona na tym, aby być dobrym, szczerym, skromnym i honorowym, niezależnie od tego, jak się człowiek nazywa i jakie jest jego wyznanie”. Jest to stwierdzenie bardzo ogólnikowe, toteż Guliano di Bernardo nie waha się zauważyć, że to właśnie „w celu uniknięcia nieporozumień wprowadzono ideę transcendencji, wcieloną w postać Wielkiego Architekta Wszechświata” będącą „obiektywnym punktem odniesienia dla subiektywnie wyznawanych wartości moralnych; z niej także bierze swój początek idea doskonalenia się etycznego człowieka". Wielki Architekt nie jest więc czymś realnie istniejącym lecz jedynie jakąś ideą. „Transcendentną koncepcją zasad etycznych, co do których zgadzają się wszyscy ludzie” jak podkreślał Tadeusz Cegielski. Nic też dziwnego, że jak zauważał Oswald Wirth, w związku z takim postawieniem sprawy "masoneria powstrzymuje się od definiowania Wielkiego Architekta Wszechświata i daje każdemu członkowi szerokie pole do wytworzenia sobie na ten temat idei odpowiedniej dla swej wiary i filozofii". W związku z początkowym utożsamianiem Wielkiego Architekta z chrześcijańskim Bogiem w pierwszym okresie istnienia masonerii pojawiały się nawet głosy, że: „Wolnomularze są solą ziemi, światłem i ogniem świata... Cokolwiekby mówili o nas poganie i ateiści, zostaniemy głosem wszystkich wierzących chrześcijan; podwaliną naszej religji jest prawo natury, będące jednocześnie prawem boskiem, a mianowicie przykazanie: Kochaj Boga swego całem sercem, a bliźniego swego jak siebie samego, wiadome ludziom po wszystkie czasy i potwierdzone nam przez Jezusa Chrystusa... Nasza polityka jest najlepszą - lojalność względem prawa i naśladowanie Chrystusa”. Obecnie tendencje do tego typu sformułowań zanikły i dziś możemy wyróżnić w wolnomularstwie dwa zasadnicze nurty myślowe. To nastawione deistycznie loże anglosaskiego wolnomularstwa regularnego i późniejsze, lecz nie mniej prężne, przesiąknięte agnostycyzmem warsztaty nurtu liberalnego. Uznanie przez organizację "religii powszechnej" było zwrotem w stronę równoznacznej z deizmem, adogmatycznej religii naturalnej. Tadeusz Cegielski uważa, iż wzmiankowanej w konstytucji religii nie należy utożsamiać z deizmem lecz co najwyżej z religią naturalną „przy założeniu, iż przez religię naturalną' rozumiemy wspólne podłoże wszystkich religii pozytywnych, a więc treść objawienia pierwotnego'”. Wielokrotnie podkreśla on w swoich pracach, iż uważa określanie masonerii anglosaskiej jako "masonerii deistycznej" za niewłaściwe. Istotą deizmu jest odrzucenie religii objawionej, a tym samym traktowanie wszystkich religii pozytywnych jako do pewnego stopnia błędnych i co za tym idzie nieprawdziwych. Gdyby rzeczywiście taka była - zaznacza - to odrzucałaby wszelkie prawdy objawione, a w lożach adepci składają przysięgę na księgi objawione tj. na Biblię, Koran, czy księgi Wedy. To prawda, lecz można by się w tym miejscu zastanowić czy nie chodzi tu jedynie o teksty w stosunku do których adept ma wewnętrzne przekonanie o ich prawdziwości i tylko jako na takie może się na nie powoływać. Wolno mu powoływać się w loży na teksty ksiąg uważanych przez niego za objawione, ale tylko jako na wewnętrzne przeświadczenie, a nie prawdę powszechną. Albert Pike zauważał, że już np. wolnomularz-chrześcijanin „nie może mieć żadnych obiekcji, jeśli inni widzą [w Jezusie] jedynie Logos Platona, Słowo Wyrażonej Myśli lub Pierwszą Emanację Światła, albo Doskonały Rozum Wielkiego, Milczącego Najwyższego, Niestworzonego Bóstwa, w które wszyscy wierzą i któremu składają hołdy”. Pojedyńczy mason może więc mieć pozytywny stosunek do objawienia, ale równocześnie organizacja w której nie wolno mówić o objawieniu nie przestaje być organizacją deistyczną. Nurt masonerii wywodzący się z krajów romańskich zazwyczaj bywa przez autorów określany mianem „masonerii ateistycznej”. Profesor Ludwik Hass stara się podkreślać, że masoneria ta nie była i nie jest ateistyczna lecz agnostyczna. Słuchając tego typu wyjaśnień należy jednak pamiętać, że ateizm jest określeniem bardzo szerokim. To nie tylko kategoryczne zaprzeczenie istnieniu Boga. Może on mieć wiele przejawów, z których do łagodniejszych zaliczany jest właśnie agnostycyzm. Możliwe, że bardziej pasuje do niej szczegółowe określenie agnostyczna, choć to nie wyklucza określenia ateizm. Przeważnie nie zaprzecza ona w jawny sposób istnieniu Boga lecz jedynie głosi, iż: „Idea Boga jest z tych, które odrzucamy bez dyskusji, tak niegodna uwagi nam się wydaje. Więc dobrze! Nie jesteśmy mniej zwolennikami, że się przyjmuje Wielkiego Architekta Wszechświata. Jest to wypisane na początku pierwszych konstytucji. Zostawmy to. Niektórzy przyjmują to jako prawdę, my to podtrzymujemy jako pewną umowę”. „My to podtrzymujemy jako pewną umowę”. Umowę, a więc coś co w jednej chwili akceptujemy, a już w następnej możemy zmienić na bardziej nam odpowiadającego. Podejście takie umożliwia zaakceptowanie słów Protagorasa, który mówił że człowiek „jest miarą wszechrzeczy”. Prowadzić to może do wyniesienia człowieka na ołtarze i stwierdzenia w pewnym momencie: „Podania, legendy, ciemna wiara ludu, wszystko to kiedyś zniknie wobec świadomości: My jesteśmy Bogiem! I czemuż dotąd nie chcą temu wierzyć?... Kto się czuje Bogiem, nie może w tej poziomej, dusznej atmosferze, która ducha zabija oddychać. Kto się czuje być Bogiem, żyje życiem, które nie zna śmierci”. Dopiero odrzucając Boga jako istotę najwyższą ludziom zdaje się, że jak mówi „brat” Lacroix od tego momentu „odpowiadamy za nasze czyny tylko przed nami samymi”. Proponuje się człowiekowi zasadę autonomii woli i zasadę imperatywu kategorycznego nakazujące mu uznanie siebie za jedyne źródło zasad moralnych. Tylko od człowieka i jego sumienia uzależnione jest jego postępowanie wobec bliźnich i świata. To tylko kilka wypowiedzi wolnomularzy, lecz są one bardzo wymowne. Dziwi w tej sytuacji jedna głośnych z wypowiedzi Didera Śniadecha. Ten przedstawiciel, reprezentującego liberalny nurt wolnomularstwa, Wielkiego Wschodu Francji w jednym z wywiadów udzielonych „Życiu Warszawy” mówił „W naszych szeregach są również katolicy, ja sam jestem katolikiem”. Niestety nie wiemy co „brat” Śniadech rozumie używając tego typu sformułowań ale i tak jego wypowiedź budzi niemałe zdziwienie gdyż wolnomularz mieniący się być „katolikiem” to niezbyt częste zjawisko. Wypowiedź taka dziwi, lecz dziwi ona nie tylko katolików ale i wolnomularzy bo jak podkreślał profesor Nowicki „każdy wolnomularz jest wolnomyślicielem”. Prezydent Polskiej Grupy Narodowej UFL-u Adam Witold Wysocki głosi, że „słowo wolnomularz oznacza człowieka wolnego od wszelkich zniewoleń i dogmatów”. Bronisław Trentowski pisał o tym szerzej w słowach: „masonerii nie są potrzebni żadni wysłannicy niebios, nie potrzebuje ona żadnego ponadziemskiego objawienia, żadnych mistycznych sakramentów, żadnej spowiedzi i żadnego odpuszczania grzechów, mówiąc krótko żadnych środków uświęconych przez ślepą wiarę”. Zestawiając takie wypowiedzi z tym co mówił cytowany już Dider Śniadech staje przed nami pytanie, jak to ze sobą pogodzić? Z jednej strony człowiek odrzucający wszelkie dogmaty, a z drugiej strony katolik. Czyżby miał to być jakiś adogmatyczny katolicyzm? Trudno dostrzec sens w takim połączeniu, gdyż równie dobrze moglibyśmy mówić o kwadratowych kołach czy niebieskiej czerwieni. Kiedy w maju ubiegłego roku przyszło mi przeprowadzić wywiad z profesorem Andrzejem Nowickim... (Może warto tu w kilku słowach przybliżyć tą postać: Prof. dr hab. Andrzej Rusław Nowicki znany jest większości osób jako historyk filozofii i religioznawca. Był on założycielem i wieloletnim prezesem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli w Polsce. Obecnie jest członkiem wolnomularstwa liberalnego, wiceprezydentem Polskiej Grupy Narodowej Uniwersalnej Ligi Masońskiej oraz członkiem Rady Programowo - Naukowej pisma „Wolnomularz Polski”. W momencie powołania latem ubiegłego roku do istnienia Wielkiego Wschodu Polski profesor Nowicki został pierwszym Wielkim Mistrzem nowo powstałej obediencji.) Otóż, kończąc ten wywiad zapytałem go, czy uważa za możliwe pogodzenie pogodzenie katolicyzmu ze światopoglądem masońskim jednakże bez odrzucenia przez katolicyzm tego, co jak mówił Bronisław Trentowski „uświęcone przez ślepą wiarę”. Wydawało mi się bowiem, że przecież porzuciwszy to, co stanowi jego istotę, katolicyzm przestałby być katolicyzmem. Działałoby to zresztą w obie strony. Katolik odrzucający dogmatykę nie jest katolikiem, zaś wolnomularz przyjmujący dogmaty nie może już uważać się za wolnomularza. Jak więc można mówić o pogodzeniu tych dwóch światopoglądów. Odpowiedź, której udzielił mi profesor Nowicki brzmiała „Przynajmniej od 40 lat pisałem wielokrotnie o zróżnicowaniu chrześcijaństwa a w jego obrębie także o zróżnicowaniu katolicyzmu. Z sympatią pisałem wielokrotnie o wielu myślicielach katolickich, będących zwolennikami pluralizmu, respektujących prawo partnerów dialogu do posiadania własnego zdania. Uważam więc za zupełnie możliwe pojawienie się takiej formacji katolickiej, która nie będzie toczyła walki z masonerią, ale traktować będzie masonów jak braci”. Nietrudno zauważyć, że nie jest to odpowiedź dokładnie o to o co pytałem. Czytając ją widzimy jednak, że profesor Nowicki podkreślał tu głównie potrzebę dialogu ze strony Kościoła. Jest to dość stereotypowe i niezbyt wyszukane podejście. Kościół posoborowy jest przecież „Kościołem dialogu”. Nie próbuje on dziś nawracać mieczem czy na polu bitwy lecz stara się rozmawiać. Tak dzisiaj Kościół pojmuje swoją misję, tak pojmuje słowa „Idźcie i nauczajcie” (Mt 28,19), którymi został posłany. Rozmawiając można osiągnąć wiele, a przy tym nie zatracić swego posłannictwa, gdyż jak podkreślał bardzo mocno papież Jan XXIII: „chrześcijanie liczą się tylko wtedy, gdy przynoszą pokój”. Chęć dyskusji i wymiany poglądów przejawia się nieustannie w wypowiedziach Kościoła. Odwołując się do cytowanej wyżej Deklaracji Episkopatu Niemiec przypomnijmy, że biskupi zaznaczali w swej wypowiedzi, iż pomimo tylu różnic i tak drastycznych przeciwieństw doktrynalnych „nie ma wrogiej, dzielącej Kościół i masonerię postawy, lecz otwartość na dialog prowadzony w atmosferze obiektywizmu i wzajemnej życzliwości. Kościół katolicki otwiera się ku współpracy w realizowaniu humanitarnych i charytatywnych zadań dla wspólnego dobra”. Kościół chce rozmawiać, ale to nie oznacza że zawsze ma się bezwarunkowo zgadzać ze swoimi rozmówcami gdyż są pewne granice których mu przekroczyć nie wolno. Nie może zaprzestać akcji ewangelizacyjnej a błądzących „braci” musi starać się sprowadzać na właściwą drogę. Wszak jak pisał Augustyn z Hippony: „nie powinniśmy kochać ludzi na tyle, by dla nich kochać ich występki, lecz nie powinniśmy nienawidzić występków na tyle, aby dla nich nienawidzić ludzi...” Kościół posoborowy jest „Kościołem dialogu” toteż rozmawia również z wolnomularzami. Szkoda tylko, że najczęściej padającym przy tej okazji hasłem jest nie wypowiedź Episkopatu Niemiec lecz zredagowana 5 lipca 1970 roku „Deklaracja z Lichtenau”. Dokument ten będący następstwem rozmów prowadzonych z inicjatywy kardynała Franza Kö niga w północno-zachodniej Austrii niedaleko Linzu jest tekstem zredagowanym przez samych wolnomularzy. W momencie gdy w 1974 roku na zlecenie Episkopatu Niemiec rozpoczynała działalność komisja dialogowa brano pod uwagę możliwość jakiegoś odwołania się do „Deklaracji z Lichtenau”. Wkrótce jednak, po zasięgnięciu na jej temat opinii w Kongregacji Doktryny Wiary, zrezygnowano z tego, gdyż jak pisze biorący udział w tych pracach biskup Josef Stimpfle okazało się, że w przypadku rozmów z 1970 roku: „Żaden przedstawiciel Kościoła nie został mianowany przez Kongregację Doktryny Wiary. Deklaracja z Lichtenau' nie została też przez nią uznana. Również biorący udział w rozmowach prałat Johannes de Toth po wielokrotnym zasięganiu informacji u wspomnianego prefekta tej Kongregacji, nigdy nie otrzymał od niego nominacji do pełnienia tych czynności. Ponieważ jednak ma on siedzibę w Rzymie i był kanonikiem bazyliki lateraneńskiej niektórzy błędnie sądzili, że działał w imieniu i na zlecenie Stolicy Apostolskiej”. Ocena wobec tego dokumentu mogła więc być tylko jedna: „Deklaracja z Lichtenau' nie jest żadnym oficjalnym dokumentem. Nigdy nie uzyskała urzędowej akceptacji przez Kościół. Również kardynał Dö pfner któremu została przedłożona nie zaaprobował jej. Kardynał Kö nig nigdy jej nie podpisał”. Kościół posoborowy jest „Kościołem dialogu” toteż w związku z tym spotyka się czasem z negatywną oceną, którą próbuje się motywować tradycjonalizmem. Tradycjonalizm to piękna postawa. Trzeba jednak odróżniać przywiązanie do tradycji oraz postulat zachowania liturgii w rycie trydenckim i łaciny od stanowczego przekreślania wszystkiego co wiąże się z Soborem Watykańskim II. Może bowiem dojść do nieco dziwnych sytuacji. Z jednej strony Kościół posoborowy podkreśla nieustannie w oficjalnych dokumentach, że „dotychczasowa praktyka dyscyplinarna Prawa Kanonicznego nie została w niczym zmodyfikowana i obowiązuje w całej pełni”, a z drugiej „bracia” wolnomularze dokonując własnej interpretacji wypowiedzi Kościoła mówią o bardzo zdecydowanych zmianach. Przykro jest widzieć czasem jak niektórzy „tradycjonaliści” zapominają o tradycyjnym „ubi papa ibi ecclesia” i mając do wyboru wypowiedzi Stolicy Apostolskiej i opinie wolnomularzy, te ostatnie właśnie uważają za bardziej wiarygodne. Być może dążąc w swym przekonaniu do tego by być „bardziej rzymskim” od papieża potrzebują szukać sobie nowych autorytetów. Może się to jednak czasem okazać ryzykowne, a nieomylność tych autorytetów zwodnicza. Osoby mówiące o zmianie stosunku Kościoła do wolnomularstwa obok wskazywania na „Deklarację z Lichtenau” dość często odwołują się też do głośnego listu kardynała Sepera z 17 lipca 1974 roku. Na początku warto przez chwilę zastanowić się nad statusem tego dokumentu. Począwszy od 1 stycznia 1909 roku ukazuje się „Acta Apostolicae Sedis” będący urzędowym organem Stolicy Apostolskiej. Zawarte tam są oficjalne oficjalne dokumenty Kościoła począwszy od bulli i encyklik, poprzez akty kongregacji rzymskich i aż po niewielkie komunikaty i ogłoszenia, jak chociażby wykaz ważniejszych audiencji udzielonych przez papieża czy wykazy odznaczeń i nominacji. Widzimy, że są to dokumenty o różnym ciężarze gatunkowym, a tym co je łączy w tym zestawieniu jest fakt, że we wszystkich przypadkach jest to oficjalny głos Stolicy Apostolskiej. I teraz idąc w drugą stronę. W „Acta Apostolicae Sedis” nie znajdzie się wypowiedź wikarego z Psiej Wólki, nie będzie również wypowiedzi tamtejszego proboszcza. I fakt ten nie zależny jest od tego co mieliby oni do powiedzenia. Na podobnej zasadzie „Acta Apostolicae Sedis” nie zawiera wypowiedzi kanonika, biskupa czy kardynała z Rzymu. Nie znajdziemy ich tam gdyż będą to prywatne wypowiedzi osób związanych z Kościołem, a nie oficjalne wypowiedzi Stolicy Apostolskiej. Czemu o tym mówię? List kardynała Sepera datowany jest 17 lipca 1974 roku, toteż łatwo można wziąć do ręki „Acta Apostolicae Sedis” i poszukać tego dokumentu. Ale go tam nie ma, bo był to list prywatny, a tak się tylko złożyło, że zarówno jego nadawca jak i jego adresat byli członkami wyższej hierarchii kościelnej. List kardynała Sepera nie jest oficjalną wypowiedzią Stolicy Apostolskiej. Ponieważ jednak dokument ten przywoływany jest nader często, spróbujmy krótko przyjrzeć się jego zawartości: „Eminencjo, Wielu Biskupów zwróciło się do Świętej Kongregacji Doktryny Wiary zapytaniem o aktualną moc prawną i interpretację Kanonu 2335 Kodeksu Prawa Kanonicznego zabraniającego katolikom pod karą ekskomuniki przynależności do stowarzyszeń masońskich i innych im podobnych. Stolica Święta, po długotrwałej i wielokrotnie konsultowanej z Konferencjami Episkopatu analizie tego problemu, szczególnie zainteresowała się tym przypadkiem. Chcąc lepiej poznać naturę i aktualną działalność tych stowarzyszeń zasięgnęła też opinii Biskupów. Ogromna rozbieżność tych ocen, wynikająca z uwarunkowań regionalnych, nie pozwala Stolicy Apostolskiej na zmianę dotychczas obowiązującego prawodawstwa ogólnego. Pozostaje ono w mocy aż do momentu gdy po przygotowaniu przez kompetentną Komisję Papieską ds. Rewizji Kodeksu nowe prawo kanoniczne stanie się prawem publicznym. Przy rozpatrywaniu poszczególnych przypadków uwzględnić należy ścisłą interpretację prawa karnego. Z pewnością można nauczać i stosować opinię autorów przyjmujących, że wspomniany Kanon 2335 dotyczy tylko katolików należących do stowarzyszeń działających przeciw Kościołowi. W każdym przypadku pozostaje jednak zakaz przynależności do wolnomularstwa kapłanów zakonników i członków instytutów świeckich”. W tym momencie mamy do wyboru dwie możliwości. Z jednej strony możemy próbować doszukiwać się jakichś podtekstów między wierszami tego pisma. Pamiętajmy jednak, że mimo, iż może się to okazać bardzo efektowne, to nie koniecznie musi być efektywne. Bo tak naprawdę, jak daleko moglibyśmy się posunąć w naszych rozważaniach? Możemy zastanowić się „Co autor chciał powiedzieć, bo choć tego nie wyartykułował to jednak wyraźnie to zasugerował?”, możemy też rozważać „Co autor chciał powiedzieć i nawet niewyraźnie to zasugerował?”, lub też pójść jeszcze dalej „Co autor chciał powiedzieć choć tego nie zasugerował?”, a może „Co autor chciał powiedzieć choć może w momencie gdy się wypowiadał jeszcze nie do końca zdawał sobie z tego sprawę?”, albo też „Co autor chciał powiedzieć...”. No właśnie, jak daleko możemy się jeszcze posunąć. Gdy raz wejdziemy na tę drogę postawienie jakiejkolwiek granicy zawsze będzie sprawą czysto umowną. Może więc zamiast tego rozpatrzmy drugą ewentualność. Spróbujmy na słowa kardynała Sepera spojrzeć bez zbędnych emocji i odczytać je bardzo literalnie. Analiza treści powyższego dokumentu prowadzić nas może do trzech następujących wniosków: 1) W sprawie interpretacji kanonu 1335 nie ma możliwości na zmianę obowiązującego dotychczas prawodawstwa w sytuacji gdy obowiązuje zatwierdzony przez Benedykta XV „Codex Iuris Canonici”. Równocześnie jednak dokument nie wskazuje, że zmiana Kodeksu musi automatycznie oznaczać zmianę stosunku Kościoła do masonerii. 2) W każdym przypadku pozostaje zakaz w mocy przynależności do wolnomularstwa kapłanów zakonników i członków instytutów świeckich. Brak takiego zastrzeżenia w przypadku świeckich nie musi, jakby to chcieli widzieć niektórzy, oznaczać zgody na ich przynależność do wolnomularstwa. Jeżeli nawet nie ma tu stwierdzenia podobnego do tego, które zostało sformułowane wobec duchownych, to i tak dokument rozstrzyga ten problem wspominając o nie możliwości zmiany prawodawstwa ogólnego. To zaś mówiło, iż „katolicy, wstępujący do sekty masońskiej, popadają tym samym w ekskomunikę, zarezerwowaną Stolicy Apostolskiej”. 3) Autor dokumentu podkreśla, że „wspomniany Kanon 2335 dotyczy tylko katolików należących do stowarzyszeń działających przeciw Kościołowi”. Jak to rozumieć? Co jest działaniem „przeciw”? Czy jest to tylko otwarta walka z Kościołem, czy też może również podważanie głoszonych przez niego dogmatów? Wszak to drugie jest podkreślane również przez te odłamy wolnomularstwa, które uważają się za neutralnie nastawione do samego Kościoła. Podsumowując tych kilka zdań poświęconych możności pogodzenia omawianych światopoglądów warto przytoczyć zamieszczoną swego czasu na łamach „Gazety Wyborczej” refleksję Piotra Tourneaua, który pisał: „Nie dziwię się stanowisku Magisterium, że katolik nie może być masonem. Nie może też być np. muzułmaninem. Dialog dialogiem, a doktryna doktryną”. Norbert Wójtowicz Wrocław, 6 maja 1998 opr. ab/ab
Liczba wyświetleń: 718Z powodu tajemniczej działalności wolnomularstwa na przestrzeni dziejów pojawia się ponad dwieście papieskich wystąpień potępiających wolnomularstwo. Pierwszy poważny i formalny atak, a raczej kontratak w stronę wolnomularstwa rozpoczyna papież Klemens XII w opublikowanej przez siebie bulli “In eminenti” 28 kwietnia 1738 r. Warto zaznaczyć, że nie jest to pierwsze potępienie masonerii jakie nastąpiło, lecz pierwsze papieskie, ponieważ już w roku 1735 władze miejskie Amsterdamu zabraniały lożom na jakąkolwiek działalność (pierwsze cywilne wystąpienie przeciwko organizacji). Podobnie rzecz miała się w tym czasie w Paryżu, Brnie i Genewie. Bulla “In eminenti” zwana również Konstytucją Pontyfikalną, zawierała takie słowa:“Postanawiamy i dekretujemy potępić i zakazać takich towarzystw, zgromadzeń, zjednoczeń, zjazdów, konwencji lub zebrań, które w swej nazwie bądź zawierają termin “wolnomularski”, bądź znane są pod jakąś inną nazwą” [1].Pierwsza bulla zakazywała wstępowania do jakichkolwiek zrzeszeń tego rodzaju, wliczając w to także utrzymywanie stosunków z wolnomularzami. Karą za złamanie tych oraz wszystkich innych nakazów papieskich jest nieco ostrzej wystosowany fragment bulli: “Zabraniamy surowo w imię świętego posłuszeństwa wszystkim wiernym w Chrystusie i każdemu z nich, jakiegokolwiek bądź stanu, powołania, pozycji, zakonu, stanowiska, godności i znaczenia, osobom świeckim, jak zakonnym – których należy nawet specjalnie wyszczególnić – pod jakimkolwiek pretekstem i dla jakiejkolwiek przyczyny mogliby się na to ważyć, zamierzali to uczynić – zakładać, propagować alby podtrzymywać wyżej wymienione związki wolnomularskie, przyjmować je u siebie albo dawać im pomieszczenie gdzie indziej, zapisywać się do nich, brać udział w ich zebraniach, dostarczać im czegokolwiek bądź, okazywać im pomoc, radę lub życzliwość, otwarcie lub potajemnie, wprost lub ubocznie, samemu albo za pośrednictwem innej osoby, w jakikolwiek bądź sposób, jak również zachęcać innych, nakłaniać ich i namawiać do wejścia do tego rodzaju towarzystw, do brania udziału w ich zebraniach, do udzielania im pomocy i popierania ich w czemkolwiekbądź, a to pod karą ekskomuniki na nieposłusznych z samej istoty faktu i bez osobnego postanowienia, z te, że nikt nie może być z niej rozgrzeszonym przez nikogo innego, prócz Nas albo biskupów rzymskich wówczas istniejących, o ile nie chodziłoby o udzielenie rozgrzeszenia w godzinę śmierci” [2].Ostra krytyka papieża jawi się zatem jako całkowity zakaz jakiejkolwiek styczności nie tylko z wolnomularzami, ale również z innymi tego typu stowarzyszeniami, które miały destabilizujący wpływ na ówczesne poglądy społeczeństwa. Można powiedzieć, że odgrywali już wtedy rolę reformatorów ówczesnego ludzkiego postrzegania, które (idąc w ślady dogmatów różokrzyżowców) uważali za mocno zacofane i zamknięte w niewielkiej, materialnej przestrzeni. Tak mocne i wyraźnie stargetowane słowa ukazały się zaledwie 21 lat po oficjalnym powstaniu masonerii spekulatywnej (1717 r.), co jest niejako dowodem na wyjątkowo skuteczną działalność tego związku, którego liczba lóż wraz z członkami do nich należących po 1717 r. zaskakująco wzrosła. Wydaje się jednak, że oprócz samej podziemnej działalności masonów musiało zaistnieć coś jeszcze, coś, co spowodowało, że ówczesny papież musiał dopilnować własnoręcznie tej niebezpiecznej ekspansji przeklętych braci. Klemens XII mając na uwadze możliwości członków lóż, obawiał się zapewne nie bez przyczyny, że masoni będą chcieli wtargnąć również do Watykanu, co w historii wolnomularstwa miało miejsce niejednokrotnie, szczególnie jeśli weźmiemy działania włoskiej loży P2 w latach 1970. Dlatego też głosił z nieugiętą zapalczywością:“Zalecamy, aby biskupi, prałaci i inni ordynariusze, posłani we wszystkie strony jako inkwizytorzy nikczemnej herezji, dokonywali inkwizycji tych wszystkich, którzy dopuszczą się przestępstwa, bez względu na stan, tytuł, kondycję, przynależność, godność czy pochodzenie, i aby tłumili i karali ich takimi samymi karami, jakie wymierza się podejrzanym o herezję. Pozostawiamy przy tym prawo wolnego wyboru co do sposobu prowadzenia śledztwa i przesłuchiwania wspomnianych przestępców, więzienia ich i należnego karania, o ile to konieczne, także z pomocą władzy świeckiej”.Widzimy zatem, że bycie masonem w tamtym okresie czasu było tym samym, co bycie wcielonym diabłem, siejącym zamęt w ludzkich umysłach, sprowadzając ludzi jedynie na ścieżkę nieprawości i zgubnych czynów, oddalając tym samym od papież był człowiekiem wielce schorowanym i osłabionym, ale mimo wszystko jego umysł zachowywał świeżość. W tak ciężkim stanie Klemens XII miał jasno sprecyzowane powody, które zagrażały nie tylko monarchom, ale i jemu samemu. W tym czasie zarówno niektórzy z monarchów, jak i sam papież zawierali porozumienia, rozumiejąc coraz dalej posuwającą się władzę synów wdowy. Z pewnością krzywił się słysząc, że wśród masonów panuje zwyczaj, a nawet nakaz, pełnej otwartości na wszelkie religie i wyznania. Loża była punktem współistnienia wielu religii, które będąc ze sobą w bliskim kontakcie, były narażone na utratę swoich religijnych priorytetów. Kiedy w danej przestrzeni przebywa wielu wyznawców różnych religii, którzy się ze sobą nie konfrontują, zaczyna panować atmosfera wspólnoty dla jednego, ściśle nieokreślonego Boga. Boga wspólnego dla wszystkich religii. Dobrze utrwalany ekumenizm odnosi skutki i, mimo że każdy wyznawca swojej religii nie traci do niej dystansu, to poprzez wspólne odnoszenie się do Wielkiego Budowniczego wraz z innymi wyznawcami, zaczyna postrzegać wszystkie religie jako rzeki pochodzące z jednego źródła – Wielkiego Architekta obawą papieża była sama forma tajemniczości osnuta wokół bractwa. Wszak sama głowa Kościoła uznała, że tajne doktryny mogą zaszkodzić całej wierze chrześcijańskiej. Klemens uznał masonerię za siedlisko samego Szatana, spiskującego i podjudzającego ludzi do sprzeciwiania się klerowi. Papieża niepokoiły również nietypowe inicjacje oraz przysięgi składane na Biblię lub inne święte księgi. Wielu badaczy zastanawiało się czy papież zdawał sobie sprawę z głębokich alegorii i czysto symbolicznych “przedstawień” wewnątrz lóż. Weźmy na przykład kary wymierzone na masonów, którzy dopuściliby się ujawnienia sekretów, bądź zdrady bractwa. Mowa tu o wyrywaniu języka, spaleniu ciała na popiół, przebicie serca ostrym sztyletem, rozrzucenie wnętrzności itd. Nawet jeśli głowa kościoła zdawała sobie sprawę z czysto symbolicznego przesłania tych rytuałów, to mogła przecież wykorzystać to jako silny argument traktujący masonerię, jako ściśle hermetyczną sektę, która posunie się nawet do najstraszliwszych czynów w obronę własnych ciekawe, czas wydania bulli jest okresem, w którym masoneria, mimo wszystko, rozwijała się, będąc podporządkowana konstytucjom Andersona, które przecież swoją treścią dawały do zrozumienia, aby nie atakować Kościoła i państwa, do którego mieli się raczej przywiązać i przestrzegać wszystkich obowiązujących tam praw (włączając w to wierność władzy konstytucyjnej i Bogu), łącznie z obowiązującym w danym kraju językiem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie zapominajmy, że masoni na terenie danego kraju mieli wtopić się w tłum i dostosować się do nowego środowiska tak, aby żyć z nim w symbiozie 3″>[3].Bulla, mimo że poważnie zahamowała działalność zakonu masońskiego, nie zdołała jej zdyskredytować i obalić. Synowie wdowy stali się baczniejsi na każdy swój kolejny ruch. Można powiedzieć, że było to raczej upomnienie ze strony papieża, które z czasem przybrało formę poważnych nagan. Powyższa bulla jako wyraz głębokiego zaniepokojenia Kościoła nie była respektowana we wszystkich krajach katolickich – tyczy się to również biskupów. Jako ciekawe posunięcie ze strony kleru warto wspomnieć o edykcie sekretarza stanu Firrao (Włochy), który 14 stycznia 1739 r. zabronił wszystkim wiernym brania udziału w masońskich zebraniach pod groźbą utraty życia i konfiskaty majątku [4]! W roku 1751, dnia 18 maja papież Benedykt XIV wydaje kolejną bullę, “Providas Romanorum Pontificum”. W tej bulli papież ponawia poprzednią klątwę i, co więcej, wzywa duchowieństwo oraz wiernych do zaostrzenia swojej czujności przed mrocznymi dogmatami. Przedstawia jednocześnie powody, z których wynika, że masoneria jest warta jedynie potępienia. Benedykt XIV potępia zatem za tajność, za przysięgę, za szerzenie indyferentyzmy (całkowita wolność co do wyznania), za pozostawanie w opozycji względem Kościoła i Państwa, i za niemoralność [5]. Potępiał również fakt zrównywania katolicyzmu z innymi religiami. Głównymi motywami potępienia masonerii przez Benedykta XIV są wymienione poniżej punkty:– do tych związków “wszystkiej religii i sekt ludzie przypuszczani bywają”;– “ścisły i niedocieczony sekret” związków wolnomularskich;– konieczność składania przez wstępujących przysięgi “zachowania najściślejszego sekretu nawet wobec władz państwowych i kościelnych”;– sprzeciwianie się prawu cywilnemu, które zakazuje i znosi wszelkie stowarzyszenia zakładane bez pozwolenia kompetentnej władzy;– istniejący “de facto”, w wielu krajach chrześcijańskich zakaz działania związków wolnomularskich;– przekonanie “wśród osób rozważnych i uczciwych”, że przynależenie do stowarzyszeń wolnomularskich jest “dowodem przewrotności” [6].Podobnie jak przy wydawaniu wcześniejszej bulli, tak i ta została wystosowana z pewnym brakiem wiedzy na temat masonerii – o czym świadczy fakt zwrócenia się Stolicy Apostolskiej w roku 1756 do Wielkich Inkwizytorów Portugalii i Hiszpanii w celu badania nad prawdziwą istotą wolnomularstwa [7]. Następnie ukazują się dokumenty Klemensa XIII, a są to: “A quo die” (14 września 1758 r.), “Ut Primum” (3 września 1759 r.) oraz “Christianae Republicae salus” wydana 25 grudnia 1766 r. przez Klemensa XIII. Weźmy za przykład dokument z 1766 r., w którym to papież potępia masonerię min. za utrzymywanie swojej ideologii opartej na mitach, która rzekomo podsyca bezbożność, a z którą Kościół tak zaciekle walczy. Po dziewięciu latach Pius VI wydaje bullę “Inscrutabile” 24 grudnia 1775 r. Upomina w niej ludzi, którzy ogarnięci rządzą unowocześnienia atakują fundamenty racjonalnego postrzegania natury, które chcą ostatecznie zniszczyć, a na ich gruncie zbudować nowy dogmat. Dotyczy to również ludzi, którzy ukrywają swe intencje pod różnoraką symboliką kusząc w ten sposób osoby słabe, aby wzbudzić w nich wątpliwość [8]. 13 września 1821 r. ukazuje się ciekawa encyklika: “Ecclesiam A Jesu Christo Servatore Nostro”, wydana przez papieża Piusa VII – który stanowczo zakazał studiowania pism masońskich, jednocześnie nawoływał do ludzi aby przekazywali wszelkie informacje na temat wolnomularzy oraz ich działalności w razie posiadania takowych – pod groźbą ekskomuniki. Ważnym dokumentem napisanym nieco wcześniej jest również bulla z 13 sierpnia 1813 r. List apostolski szczególnie uciskał Karbonarjuszy (tzw. “węglarzy” – odłam masonerii), tępiąc ich nawoływanie do bezwyznaniowości, indyferentyzmu oraz zastępowanie sakramentów świętych swoimi sakramentami. Za sprawą tego listu car Aleksander I wybił sobie z głowy wszelkie sympatie, co do masonerii i sanmartynizmu [9].W bulli natomiast czytamy:“Nikomu nie tajno, co za mnóstwo ludzi złośliwych spiknęło się w czasach tych najzawilszych naprzeciw Bogu i Jego Pomazańcowi, którzy do tego szczególniej zmierzają celu, ażeby pod płaszczem Filozofii przez czcze omamienie uwiodłszy wiernych i od nauki Kościoła ich oderwawszy, sam Kościół, choć naderemnem usiłowaniem, osłabili i obalili. Co ażeby ten łacniej osiągnęli, natworzyli zgromadzeń tajnych i sekt ukrytych, za których pomocą spodziewali się łatwiej pociągnąć wielu do swych towarzystw spiskowych i zbrodniczych” [10].Kolejna bulla to “Ubi Primum” wydana przez Leona XII 5 maja 1824 r., w której głosi, że indyferentyzm jest czymś całkowicie nie do przyjęcia [11]. Rok później 13 marca ten sam papież ogłasza kolejną bullę “Quo Graviora”, która zestawia wcześniej wspomniane wypowiedzi o wolnomularstwie oraz podobnych stowarzyszeniach, zwracając po raz kolejny uwagę na to, aby możliwie jak najbardziej ludzie wystrzegali się wszelkich pism masońskich oraz przysięg do owego stowarzyszenia zobowiązujących. Dokument przedstawia również, iż masoni oraz im podobne stowarzyszenia “(…) Otwarcie chełpią się swym materializmem oraz swymi kodeksami i statutami, w których wyłożone zostały ich plany i zamiary obalenia prawowitych głów państwa i totalnej destrukcji kościoła” [12]. Owa bulla nakładała swoje treści również na związki uniwersyteckie, którym nie obce były tajne stowarzyszenia. Co więcej, polecenie papieża zapraszało naród do donoszenia w razie jakichkolwiek spostrzeżeń działalności niepożądanej. 24 maja (niektóre źródła podają, że było to 21 maja) 1829 r. ukazuje się “Traditi Humilitate” napisane przez Piusa VIII, które jest skierowane do duchowieństwa na całym świecie. Cel duchowieństwa jest jeden: zniszczenie tajnych towarzystw sprawiających kościołowi kłopoty i wywołujących niepotrzebne rebelie 13″>[13]. 15 sierpnia 1832 r. Grzegorz XVI wydaje swoją encyklikę “Mirari vos”, w której wskazuje na masonerię, jako na główny czynnik wszelkich klęsk i niepowodzeń ludzkości oraz jako na “niezgłębioną przepaść zepsucia” [14]. Warto przyjrzeć się allokucji Piusa IX (największego bojownika XIX w., który budził wręcz postrach pośród władz świeckich) z 25 września 1865 r., a właściwie jej wstępowi:“Wśród rozliczonych knowań i intryg, którymi nieprzyjaciele chrześcijańskiej wiary śmieli zaczepić kościół Boży, używając daremnych wysileń, by go zniszczyć i poniżyć, nie należy pomijać, Wielebni Bracia, owego zgubnego stowarzyszenia masońskiego zwykle zwanego, które początkowo po kryjówkach i ciemnościach zawiązane, później na zgubę powszechną religii i ludzkiego społeczeństwa na jaw się ukazało. Te knowania i intrygi, skoro tylko poprzednicy Nasi Rzymscy Biskupi wykryli, pomni pasterskich swoich obowiązków, osądzili niebawem za rzecz słuszną, by sektę tę, zionącą zgorszeniem, wzniecającą rozliczne niegodziwości przeciwko sprawie świętej i publicznej, powagą swą powstrzymać, a oraz wyrokiem potępienia jako strzałą ugodzić i zniszczyć. Wszelako owe zabiegi Stolicy św. nie zostały uwieńczone tym pomyślnym skutkiem, jakiego spodziewać się było można. Nie tylko bowiem masońska owa, o której mówimy, sekta, nie została uśmierzona i powstrzymana, ale nawet tak się rozszerzyła, iż w tych bardzo trudnych czasach wszędzie intryguje bezkarnie i śmiało podnosi głowę” [15].Wydaje się, iż masoneria niekiedy w pewien sposób korzystała na swojej niesławie. Im bardziej byli potępiani i oskarżani o tajność oraz haniebne czyny, tym bardziej ludzi to w pewnym stopniu interesowało, a co ważniejsze, przyciągało. Był to zapewne jeden z bardzo wielu problemów, z jakimi kościół musiał sobie radzić podczas walki z religijną organizacją, która za nic miała wydawane na nich klątwy. Masoni po prostu nie wierzyli w moc listopada 1846 r. masonerię krytykuje Pius IX, wielokrotnie wskazywany i oskarżany przez tajne stowarzyszenia jako członek jednej z lóż. Nowy papież zwołał także pierwszy sobór watykański, który został zainaugurowany 8 grudnia 1869 r., a na który wówczas masoneria postanowiła wystosować kontratak w postaci anty-soboru, przechodzącego różnorakie problemy organizacyjne (sobór watykański również został wstrzymany na czas nieokreślony w dniu 20 grudnia). Nie zważając na problemy spotkania odbyły się, a wnioski końcowe zawarto w czterech punktach:1. Wolność wyznania i swobodny dobór sposobów jej Całkowity rozdział Kościoła od Potrzeba moralności niezależnej od wierzeń Zawiązanie międzynarodowego stowarzyszenia, dbającego o gospodarczy dobrobyt i morale narodu [16].Donosy reporterskie (w których prawdziwość można powątpiewać) na temat soboru masońskiego zadowalały papieża, gdyż spotkanie bractwa zostało przedstawione w nich jako nieudolna próba rozłamu miedzy kościołem a państwem, jak również przedsięwzięcia zmierzające do uzyskania pełnego ekumenizmu połączonego z egalitaryzmem, co nie mieściło się w głowie kościoła w ówczesnym czasie. Wzniosłe cele synów wdowy spotkały się z grubym murem nienawiści i pełnego wrogości spojrzenia, jednak podobnie jak to miało miejsce w przeszłości, tak i teraz bracia pogonieni przez policję zapadli się pod ziemię. Pojawia się też zasadnicze pytanie czy papież widział różnicę między ateizmem a antyklerykalizmem? Nazywając braci ateistami popełniał po prostu błąd, a tym samym podjudzał cały kler przeciwko braciom, którzy przecież chlubili się w odnoszeniu do Wielkiego Architekta Piusa IX jawi się także w formie dokumentu pod nazwą “Qui pluribus”. Następnie wydaje “Qui quantique” 20 kwietnia 1849 r. Ważniejszymi dokumentami Piusa IX są oczywiście bulla “Multiplices Inter” wydana 25 września 1865 r. oraz encyklika “Etsi multa luctuosa” z 21 listopada 1873. Natomiast bulla z 1865 r. przedstawia następującą treść:“Niegodziwa i zgubna ta sekta jest fatalną zarówno dla zbawienia dusz, jak i dla społeczeństwa spokoju… pała żarzącą nienawiścią do religii Chrystusowej i do prawowitej władzy, a zdąża do jednej tylko myśli jako do celu, by zniszczyć wszystkie prawa Boskie i ludzkie” [17]. Dokument był adresowany do pospolitego ludu, ale również do monarchów wielu z grubszych i bardziej wyczerpujących publikacji papieskich jest encyklika “Humanum genus” opublikowana 20 kwietnia 1884 r. przez papieża Leona XIII; wybranego zaledwie po 36 godzinach od śmierci swojego poprzednika. W owym dokumencie papież przedstawił w sposób dość klarowny zasady i dążności masonerii, zaznaczając, że jest to sekta, która mimo licznych bulli wydawanych przez półtora wieku zwiększyła swą objętość znacząco. Papież wygłasza, że masoni jak najbardziej ingerują w edukację, życie społeczne, a w tym wychowanie publiczne oraz wiarę katolicką, podburzając każdą z tych dziedzin [18]. Jednocześnie dzięki nieustannej pracy Leona XIII katolickie “wpływy” poszerzają się w kierunku sfer, które nie powinny być tknięte przez prawo kościelne. Piłeczka została odbita, a kościół sam zaczął ingerować w bankowość oraz wszelkie sfery związane z inwestycjami i ubezpieczeniami; w samych Włoszech kościół obecny był w następujących instytujach: Banco di Roma, Banco Ambrosiano, Banche cattoliche del Veneto oraz Kasy chłopskie [19].To co dostrzegał papież, to głęboko propagowany naturalizm, który sprowadza działania człowieka do negacji Boga. Zdawał sobie sprawę, że loża była idealnym siedliskiem panteizmu i materializmu, jednak niesłusznie oskarżał członków o ateizm, gdyż w przeważającej ilości obrządków wymagana jest wiara w Boga – ściśle niezdefiniowanego, często nazywanego po prostu “Najwyższą Istotą”. Warto zaznaczyć jednak, że w 1878 r. Wielki Wschód Francji wymazał z treści swojej konstytucji artykuły odnoszące się do Boga, za co inne loże z Anglii, zdecydowały się na krytykę takiego zachowania, bowiem oznaczało to możliwość odrzucenia wiary nawet w tzw. masońskiego Wielkiego Budowniczego Świata, co było niezgodne z konstytucjami Andersona. Encyklika z roku 1884 była szczególnie ostra i koncentrowała się na zdemaskowaniu nie tylko masonerii, ale również innych tajnych stowarzyszeń, stąd wiele w nim nawoływań aby zdjąć tajemniczą maskę masonerii i, aby ich działania ujrzały światło dzienne, nie godząc przy tym w kościół katolicki. Dnia 22 grudnia 1887 r. Leon XIII wysyła swój list do biskupów Bawarii, 5 maja 1888 r. pojawia się alokucja do pielgrzymów z Meksyku, 20 kwietnia 1890 r. pojawia się alokucja do obywateli włoskich, 15 października 1890 r. ogłasza swoją encyklikę w kierunku biskupów włoskich, 8 grudnia 1892 r. pisze list do episkopatu Italii, 25 marca 1902 r. ogłasza kolejną encyklikę – jak widzimy, lufy armat watykańskich były rozgrzane do 1906 r. z dniem 11 luty oraz encyklika “Vehementer Nos” Piusa X, który tak jak jego poprzednicy, określał masonerię jako podłą sektę. To za jego pontyfikatu ministrem edukacji we Włoszech był mason Coppin, który swoją ustawą rozporządził, aby religia w szkołach została zlikwidowana i poddana woli rodziców. Innymi słowy zamiast religii pojawiło się w szkołach wychowanie obywatelskie [20]. Po raz kolejny masoni doświadczają ataku jako na bezbożnych sekciarzy, którzy starają się wymazać wszystko, co katolickie i zgodne z duchem wiary chrześcijańskiej. Później w roku 1911 napomina, iż owa organizacja rozpoczęła przeciw kościołowi wszystko to, co negatywne, doprowadzając do tego, że nawet w samym Watykanie znaleźli się ludzie, którzy zostali włączeni do wolnomularstwa. Takie działanie ze strony kościoła ożywiło nieco stosunek masonerii względem niego do tego stopnia, że masoneria kontratakowała głosząc na dużą skalę, iż poszczególni papieże byli zamieszani w loże wolnomularskie min. Benedykt XIV i Pius IX, podając przy tym rzekomo odpowiednie przybierał również inne formy, znacznie bardziej skryte. Chodziło jak zawsze o podburzanie wiary i wpływanie na najistotniejsze elementy życia społecznego, politycznego i religijnego na świecie. Pisma wydawane przez papieży były rozpowszechniane na całym świecie za pomocą prasy, jednak bardzo często tekst prasowy na temat wydanej encykliki różnił się znacząco od pierwotnego dokumentu. W czasach kiedy Leon XII wydawał kolejne encykliki, gazeta “Times” w pewnym momencie ogłosiła, że masoneria miała być niewinnym stowarzyszeniem. W tamtym okresie masonerie próbowała przecisnąć swoje poglądy również poprzez teatry i szkoły. Wracając do nawoływań głowy kościoła, zauważalny jest fakt, że ludzie nie przejmowali się tak bardzo tajnymi stowarzyszeniami, mimo że gdzieniegdzie pojawiały się przesłanki, co do ich niewątpliwie negatywnej działalności. Weźmy za przykład Leona XIII, który na wiele sposobów próbował przemówić ludziom jak wygląda tajna sekta, z czym wiąże się uczestnictwo oraz w jaki sposób owe sekty stoją za rozlewami krwi na całym świecie i zaznaczał, że na świecie tajne stowarzyszenia są niedopuszczalne z racji samej wrogości wobec Kościołowi. Radzi również duchowieństwu, braciom i biskupom, jak walczyć z ową sektą masońską – głównie słowem. Co więcej, papieża bardzo niepokoi fakt przenikania masonów do kościoła w celu jego podburzania. W 1926 r. papież Pius XI wydaje encyklikę “Inquis Affictisque”, która dotyczyła prześladowań wiernych w Meksyku. Mimo, iż na ogół opinia publiczna nie zdawała sobie z tego sprawy, to rząd meksykański od dawna był pod kontrolą wolnomularstwa. Ponadto papież szczególnie skrytykował konstytucję tego kraju, w której to nie uznawano obecności Kościoła. Głos w sprawie krytyki masońskiej zabrało jeszcze kilku papieży, jednak nie będziemy się na tym koncentrować, gdyż widoczny jest schemat działania głowy kościoła względem tajnych sekt w powyższych treściach. W latach 1950. następuje pewien przełom. Otóż po ponad dwóch wiekach ostrej krytyki ze strony kościoła pojawia się inicjatywa połączenia katolików z masonami – głównie za sprawą braci Jezuitów. Po pierwsze “szefostwo” Kościoła przypominało, że wszystkie poprzednie bulle mają dalej taką samą moc, niezmiennie od czasów ukazania się – także o zmiękczeniu Kościoła w sprawie połączenia się masonów i katolików mowy być nie mogło. Po drugie, sami wolnomularze przyznali, że niezbyt roztropnym byłoby przyjęcie w swoje kręgi katolików, którzy nie są w pełni prawdziwymi masonami “w głębi duszy” – jest to temat na osobną pracę. Biskupi oraz reszta duchowieństwa zaczęli pojawiać się na otwartych zebraniach masonów, w których brali czynny udział, a niekiedy dostawali podziękowania, czy też nagrody za dobrą mowę. Naturalnie chodziło w jakimś stopniu o pojednanie się tych dwóch “organizacji”, jednak wieki przeszłe ciążyły w pamięci każdego uczestnika tamtych historycznej drodze masonerii pojawia się Sobór Watykański II, zainaugurowany 11 października 1962 za pontyfikatu Jana XXIII, w którym kościół bezapelacyjnie przegrał swoją wolność, dobrowolnie odchodząc od swojej, tak długo utrzymywanej doktryny, która utrzymywała przez wiele wieków, iż kościół był jedynym nosicielem i depozytariuszem prawdy [21]. W dużej mierze przyczyniła się do tego stricte żydowska masoneria, której sformalizowana struktura znana jest z pod nazwy B’nai Brith. Dziełem Soboru były deklaracje: “Dignitatis Humanae” oraz “Nostra Aetate”, które, jak się okazało, niosły ze sobą fatalne było celem B’nai Brith? Jedną z rzeczy jaką chciała osiągnąć żydowska masoneria było uznanie przez kościół, że “(…)nie należy obarczać odpowiedzialnością za śmierć Chrystusa narodu żydowskiego, lecz całą ludzkość (…)”. Wynika z tego, że od śmierci Chrystusa całe chrześcijaństwo przestrzegało błędnych założeń, które naraziły naród żydowski na szereg niesprawiedliwych prześladowań i nieszczęść [22]. Przytoczmy w skrócie to, co miało miejsce na Soborze:“(…) dnia 20 listopada 1964 r. biskupi, arcybiskupi i kardynałowie zebrani na trzecim posiedzeniu Soboru przegłosowują przytłaczającą większością to, co stanie się nowym paradygmatem, jeśli chodzi o postawę Kościoła Katolickiego wobec Żydów i judaizmu. Pod pozorami dążenia do ekumenizmu i potrzeby braterstwa (przy czym wyeksponowano rzecz jasna wątek “wspólnych korzeni”) z “perfidnych żydów” – jak było oni nazywani przez całe stulecia w liturgii Wielkiego Piątku – zrobili się nagle “starsi bracia”. Mówiąc inaczej, Kościół przez dwa tysiące lat mylił się i teraz przychodzi pora, żeby się za to wstydzić i “gęsto tłumaczyć” 23″>[23]. Powyższa decyzja została zatwierdzona, ku zdziwieniu całego katolickiego świata. Zwykle przy rozstrzyganiu tej kwestii Soboru pada pytanie czy księża byli aż tak nieświadomi działalności B’nai Brith, a przynajmniej czy zdawali sobie sprawę z poglądów wyznawców judaizmu talmudycznego:“Nie zezwala się na litowanie się nad nimi (chrześcijanami, przypisek autora), bowiem jest napisane: “Nie będziesz miał nad nimi litości” (Pwt., VII, 2). Przeto jeśli ktoś widzi akuma (bałwochwalca), któremu grozi niebezpieczeństwo, lub który tonie, niech nie spieszy mu na ratunek. Jeśli widzi go w obliczu groźby śmierci, niechaj nie wydziera go [z paszczy] śmierci. Jednak nie jest czymś sprawiedliwym własnoręczne zabicie go, wrzucenie go do studni lub postąpienie z nim w inny [podobny] sposób – chyba, że prowadzi z nami wojnę” [24].Głównym “dowódcą” operacji Soboru, jaką było odwrócenie mentalności katolickiej względem Żydów, był kardynał Agostino Bea (Jezuita), który miał tendencję do głoszenia tez i poglądów zawartych w niesamowicie oskarżycielskiej książce Julesa Isaac’a, “Jesus et Israzel”. Jules Isaac pisał w swoich książkach o bluźnierstwach głoszonych przez ewangelistów, kłamliwych papieżach, którzy podsycają jedynie nienawiść do Żydów, kościele jako ostoi antysemityzmu, religii chrześcijańskiej opartej na mistycyzmie i bluźnierstwie, w której Bóg jest ostoją zła [25]. Kardynał Agostino nie był jednak jedynym prożydowskim katolikiem. Wśród ojców Kościoła wielu było takich, którzy głosili swoje przywiązanie do judaizmu oraz judaistyczne pochodzenie. Tacy ludzie najczęściej tworzyli lub współtworzyli wszelkie instytucje dążące do osiągnięcia wspólnego porozumienia między judaizmem a Kościołem katolickim. Jak możemy się domyślać, i co nie jest niczym nowym, kler w tego typu sytuacjach obierał różnorakie strony Agostino Bea nie był człowiekiem, któremu jedynie sugerowało się bliską znajomość z B’nai Brith, miał bowiem dosyć dobrze ową znajomość udowodnioną. Wiemy na pewno, że spotykał się z prezesem B’nai Brith w 1963 r. w Rzymie, jak również z członkiem klubu Bilderberg – Willemem Visser’tem Hooftem. Co więcej, kardynał utrzymywał kontakty z Wielkim Mistrzem Zjednoczonych Lóż Niemiec [26].W 1966 r. skandynawscy biskupi, a później angielscy i walijscy, uchwalili, że “(…) w niektórych szczególnych przypadkach wierny może należeć do loży, brat zaś przyjęty na łono Kościoła pozostaje masonem” [27]. Nie można nie wyrazić zdumienia patrząc na powyższe słowa, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę encykliki z XVIII i XIX w., które niczym ostrze starały się przebić serce masonerii, nakładając na jej członków różnorakie klątwy i wykluczenia z Kościoła. Bracia coraz skuteczniej ingerowali w poszczególne szczeble kościoła tworząc porozumienia i dekrety, które czyniły ich bardziej wolnymi w oczach samego Kościoła. Leon XII zapewne nie raz przewrócił się w grobie z tego powodu. To, co wytworzyło się między braćmi i Kościołem, to dialog tworzony przez wiele dekad, ostrożnie i małymi kroczkami, aby stopniowo tworzyć dobrze złożone argumenty i rozwiązywać problemy, które umożliwiałyby stopniową przychylność papieża. Cóż, czasy się zmieniły, ludzie się zmienili, masoneria też się zmieniła – ewoluowała, z pewnością. Rozumiejąc, że otaczający świat się zmienia, szła z duchem czasu nie pozwalając, aby dawne uprzedzenia i stereotypy stale niszczyły jej 1974 r. episkopaty Anglii i Walii głoszą:“Katolik powinien uważać się przede wszystkim za członka Kościoła katolickiego… ale jeśli jest szczerze przekonany, że jego przynależność do masonerii nie rodzi konflikty z wiarą, może za pośrednictwem proboszcza skontaktować się ze swoim biskupem, aby przedyskutować konsekwencje takiej decyzji” [28].Powyższe słowa zostały wypowiedziane przez księży, którzy już wtedy zaczęli zdawać sobie sprawę, że masoneria jest podzielona na stowarzyszenia działające filantropijnie i charytatywnie oraz stowarzyszenia ściśle ingerujące w politykę, bankowość, handel, oświatę itd. Słowa z cytatu odnosiły się zapewne do braci, którzy działali z myślą o braterstwie i czynieniu dobra, a które to aspekty zawierają się w konstytucjach dokumentem kościoła przeciwko masonerii była deklaracja “Quaesitum Est” z r., która wywarła ogromne znaczenie po obydwu stronach konfliktu. Została wydana wraz z nowym Kodeksem Prawa Kanonicznego Jana Pawła II. Usunięto zatem stary kanon (2335 [29]) i zastąpiono go nowym (1374), który głosił:“Osoba, która wstępuje do stowarzyszenia spiskującego przeciwko kościołowi ponieść ma karę sprawiedliwą; ten, kto zachwala lub zajmuje oficjalne stanowisko w takim stowarzyszeniu ukarany ma zostać interdyktem” [30]. Kodeks nie wspominał już z nazwy “masoni” czy też “wolnomularstwa”, lecz odnosił się do ogółu tajnych towarzystw, bliżej z nazwy nie określonych. Co więcej, znika zagrożenie objęcia karą ekskomuniki, natomiast udział w stowarzyszeniu zostaje uznane za grzech ciężki, czemu równa się ukaranie interdyktem. Tak naprawdę stanowisko kościoła uległo jedynie drobnej zmianie stylistycznej, opartej na nowych zasadach. Nowe formuły oznaczały to samo, co te z przed 200 lat i faktycznie odnosiły się do nich, jednakże kościół zastosował bardziej delikatniejszą formę krytyki. Jest to zatem tylko kilka zmian, jednak mają one ogromny wpływ. Dzieje się tak po raz pierwszy odkąd oficjalnie powstała masoneria. Nie oznaczało to jednak, iż kościół zupełnie zgadza się z funkcjonowaniem wolnomularstwa i daje mu spokój.“(…) pominięcie w Kodeksie kary ekskomuniki nie oznacza legalizacji Dzieci Wdowy, które będąc członkami “masońskich stowarzyszeń, popełniają wielki grzech i nie mogą przystępować do świętej komunii.” [31]Głos zabierają liczni kardynałowie w tamtym czasie, w tym również Joseph Ratzinger, który proklamował otwarcie negatywne zjawiska widoczne w ruchu tajnej sekty [32]. Pisał, że masoneria jest religią, co jest akurat kompletną czasem biskupi zezwalali wstępować do lóż masońskich, jednak nie zmieniono nigdy zdania, że ceremoniały czy sam przebieg rytuałów i ceremonii nigdy nie będą zgodne z obrządkiem chrześcijańskim. Nie ma wątpliwości, co do tego, że masoneria przenikała w mury kleru i starała się zmieniać prawa kościelne tak, aby ich działalność mogła poszerzać swe wpływy. Istnieje tak ogromna liczba duchowieństwa, która została zindoktrynowana przez ruch wolnomularski – trzech prymasów Polski było wolnomularzami. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż bardzo często krytykowano masonerię nie za to, że była zła, ale za to, że posiadała inne zasady i poglądy niż Kościół punktów na temat niezgodności i niemożliwości pogodzenia katolicyzmu i masonerii, wystosowane przez stronę katolicką w formie oświadczenia z dnia r. – Konferencję (odbywającą się wówczas w Niemczech) Episkopatu Niemiec reprezentowała komisja pod przewodnictwem biskupa Augsburga, Josefa Stimfla, stronę wolnomularską natomiast specjalnie powołana komisja Zjednoczonych Wielkich Lóż Niemiec:– Relatywizm i subiektywizm w podejściu do religii stanowią dwie fundamentalne zasady postawy masońskiej.– Zgodnie z masońską koncepcją prawda jest czymś subiektywnym. Zaprzecza się tam jakiejkolwiek możliwości obiektywnego poznania prawdy, a takie podejście uniemożliwia przyjęcie katolickich prawd dogmatycznych.– Koncepcja religii jest relatywistyczna: głosi ona, iż wszystkie religie są jedynie próbami wyrażenia prawdy o Bogu, a co za tym idzie, wszystkie powinny być stawiane na tym samym poziomie.– Przewijająca się w masonerii idea Wielkiego Architekta Wszechświata ma niewątpliwie charakter deistyczny. Bóg nie będący osobą sprowadzony jest z pozycji “kogoś” do roli “czegoś”– Masoneria nie uznaje możliwości Bożego Objawienia, głoszone przez nią pojęcie Boga nie jest zgodne z chrześcijańską wizją Boga objawiającego się w Chrystusie.– Głoszona przez wolnomularzy tolerancja w równym stopniu co osób dotyczy idei, bez względy na to, czy są one ze sobą niesprzeczne.– Rytuały masońskie, nie będąc sakramentami, starają się sprawiać takie wrażenie, tworząc niejako “konkurencję” dla przemiany sakramentalnej.– Cnota, a nie łaska stanowi prawdziwą wartość, człowiek może sam na drodze samo odkupienia osiągnąć doskonałość.– W związku z wymaganiem przez masonerię bezwzględności podporządkowania się adeptów jej duchowości, nie mieliby oni możliwości praktykowania wymagań duchowych Kościoła [33].Ostatecznie po ogłoszeniu deklaracji biskupi oraz duchowieństwo nadal utrzymywało w swoich listach i na kazaniach, iż nie da się połączyć raz na zawsze masonerii i Kościoła – i taka postawa trwa do dnia dzisiejszego. Owa “sztuka królewska” jaką była masoneria, zbliżała się zawsze do religii z pewną dozą uniwersalizmu, co wymuszało na jej członkach poznanie drogą indywidualną czy też subiektywną. Jest to zapewne jeden z wielu powodów, dla których masoneria skupia w swych kręgach miliony ludzi różnych grup społecznych, wyznań czy poglądów przyjęta przez zjednoczoną Wielką Loże Anglii w sprawie wygłaszanych coraz częściej komentarzy odnośnie zgodności wolnomularstwa z chrześcijaństwem:“Wolnomularstwo nie jest religią ani substytutem religii. Wymaga od swoich członków wiary w Najwyższą Istotę, lecz nie podaje własnego wyznania wiary. Wolnomularstwo jest otwarte dla ludzi wszelkich religii. Dyskusje na temat religii (przypisek autora: oraz polityki) w czasie spotkań wolnomularzy są zabronione” [34].Oficjalnie sprawa pogodzenia masonerii i kościoła nie zostaje zakończona życzliwym porozumieniem, a stanowisko kościoła jest w dalszym ciągu negatywne – niezmienne od samego początku. Mimo iż prawo kościelne zostało zmienione i złagodzone względem masonerii, to ich ogólna ocena oraz charakter pozostały nie do przyjęcia [35]. Również wspomniane wcześniej zanikanie tożsamości religijnej było jednym z głównych powodów nawoływań karolc (karolc@ Źródło: [1] Paul A. Fisher, Szatan jest ich Bogiem, Poznań 1995, s. 22. [2] M. Stecka, “Masonria a encykliki papieży, Nakazy dla wiernych, Myśl Narodowa”, nr 48, z cyt za: Andrzej Zwoliński, “Wokół Masonerii,” Kraków 1993, s. Roberta Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 198-200. [4] Roberta Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 201. [5] Paul A. Fisher, “Szatan jest ich Bogiem”, Poznań 1995, s. 16. [6] Andrzej Zwoliński, “Wokół Masonerii”, Kraków 1993, s. 108. [7] Maciej B. Stępień, “Poszukiwacze prawdy – wolnomularstwo i jego tradycja”, Lublin 2000, s. 145. [8] Paul A. Fisher, “Szatan jest ich Bogiem”, Poznań 1995, s. 23. [9] Bł. Bp Dr Józef Sebastian Pelczar, dz. Cyt., s. 74. [10] Sanctissini Domini Nostri Pii Divina Providenta Papae Septimi Literae Apostolicae guibus Societas Vulgo-Carbonarorium nuncupata condemnatur. Bulla Apostolska Ojca Świętego Papieża Piusa VII potępiająca Tworzystwo pospolicie zwane Węglarzy, Rzym MDCCCXXI, k. 3, cyt za: Andrzej Zwoliński, “Wokół Masonerii”, Kraków 1993, s. 109-110. [11] Paul A. Fisher, “Szatan jest ich Bogiem”, Poznań 1995, s. 24. [12] Paul A. Fisher, “Szatan jest ich Bogiem”, Poznań 1995, s. Paul A. Fisher, “Szatan jest ich Bogiem”, Poznań 1995, s. 24. [14] Andrzej Zwoliński, “Wokół Masonerii”, Kraków 1993, s. 111 [15] Bł. Bp Dr Józef Sebastian Pelczar, dz. Cyt., s. 75. [16] Roberto Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 216. [17] Andrzej Zwoliński, “Wokół Masonerii”, Kraków 1993, s. 111. [18] Bł. Bp Dr Józef Sebastian Pelczar, dz. Cyt., s. 76. [19] Roberto Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 231. [20] Roberto Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 234. [21] Epiphanius, Ukryta strona dziejów (…), Antyk Marcin Dybowski s. 630. [22] Epiphanius, dz. cyt, s. 631. [23] Epiphanius, dz. cyt., s. 632. [24] Epiphanius, dz. cyt., s. 420. [25] Epiphanius, dz. cyt., s. 633-634. [26] Epiphanius, dz. cyt., s. 636. [27] Roberto Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 240. [28] Roberto Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 244. [29] Kanon 2335, najogólniej rzecz ujmując, zabraniał katolikom wstępowania do wszelkich tajnych organizacji o charakterze masońskim pod karą ekskomuniki. [30] Paul A. Fisher, “Szatan jest ich Bogiem”, Poznań 1995, s. 78. [31] Roberto Gervaso, “Bracia Przeklęci – Historia Masonerii”, Warszawa 2008, s. 247. [32] Paul A. Fisher, “Szatan jest ich Bogiem”, Poznań 1995, s. 79. [33] N. Wójtowicz, “Różnorodność masońskich wizji Wielkiego Architekta Wszechświata”, w: “Sztuka Królewska”, red. N. Wójtowicz, Wrocław 1997, s. 27-28, przypis 1., cyt. za: Maciej B. Stępień, dz. cyt., s. 151-152. [34] G. di Bernardo, dz. cyt., s. 77-79, Tłum. M. Stępień, cyt. za: Maciej B. Stępień, dz. cyt., s. 225. [35] Maciej B. Stępień, “Poszukiwacze prawdy – wolnomularstwo i jego tradycja”, Lublin 2000, s. 153.
masoneria w kościele katolickim golgota beskidów czyli masońska droga krzyżowa